Strony

piątek, 29 lipca 2016

Zasiedlanie Syberii w Rosji Putina

Osiedlanie na Syberii w XXI wieku - Pionierzy Dalekiego Wschodu za Putina 


Rosjanie pytani o to, gdzie znajduje się środek ich kraju, automatycznie odpowiadają: w Moskwie. Jednak z perspektywy geograficznej ich wielka i wspaniała stolica leży na zachodnich obrzeżach Rosji, historycznie niebezpiecznie blisko agresywnych dyktatorów takich jak Napoleon czy Hitler. Dystans z miasta do granicy białoruskiej to zaledwie 334 km, a do Krasnojarska, który leży mniej więcej właśnie w środku słowiańskiego kraju zwanego Rosją lub Matką Słowian, jest z Moskwy 4130 km. Za "Kamieniem", jak Rosjanie nazywają dzielące Europę od Azji góry Uralu, znajduje się 70 procent obszaru Federacji Rosyjskiej. Tu wydobywa się 100 procent rosyjskiego niklu i platyny, 98 procent diamentów, 85 procent złota, 90 procent gazu i 70 procent ropy, a więc prawie wszystko to, z czego ten wielki słowiański kraj się utrzymuje. Jednakże, od końca XX wieku, ta nie tyle wyspa, ile cały ogromny kontynent skarbów się wyludnia. Sytuacja demograficzna bezpośrednio za Uralem i na Syberii Zachodniej jest mniej więcej stabilna. Jednak dalej na wschodzie wielkie połacie kraju pustoszeją. 

Rosja - Krajobrazy Syberii - Daleki Wschód
Władza na Kremlu planuje, że wiek XXI ma być dla Rosji czasem intensywnego zasiedlania Syberii i pogranicza z Chinami. Pomysł niewątpliwie działa na wyobraźnię, lecz jego wykonanie zdaje się karkołomne. Rosyjski rząd chciałby udowodnić, że jest inaczej, wprowadzając w czyn zalecenie prezydenta Władimira Putina z 2013 roku, zgodnie z którym rozwój Syberii i Dalekiego Wschodu winien stać się "naszym narodowym priorytetem na cały XXI wiek". Od upadku ZSRR do dziś liczba mieszkańców okręgów federalnych syberyjskiego i dalekowschodniego - terytorium 36 razy większego od Polski - zmniejszyła się z 21 do niespełna 18,5 mln. Uciekają stamtąd przede wszystkim młodzi, w efekcie ludność się bardzo postarzała. Bogaty w zasoby naturalne wschód, u którego bram stoją przeludnione Chiny - w samych tylko przygranicznych prowincjach chińskich mieszka 110 mln ludzi - trzeba na nowo kolonizować. W Moskwie intensywnie myślą, jak tego dokonać i kim można zaludnić opustoszały kontynent syberyjski. 

Federacja Rosyjska musi się uporać z około 1,5-2 milionami uchodźców ze Wschodniej Ukrainy, którzy w latach 2014-2016 musieli uciekać ze swojej Ojczyzny z powodu gestapowskich represji ludności Noworosji czy Donbasu dokonywanych przez żądny etnicznych czystek neobanderowski reżim Poroszenki i Jaceniuka. Z radykalnym pomysłem wystąpił bliski Władimirowi Putinowi magnat aluminiowy - miliarder Deripaska. Według niego czas najwyższy, by nad Jenisej, Lenę i Kołymę przesiedlić moskwian. Deripaska uważa, że w 15-milionowej Moskwie "zebrała się kolosalna liczba ludzi, którzy nie wiadomo czym się zajmują". Biznesmen twierdzi, że Moskwa "tyła, bogaciła się i przyciągała ludzi" w czasach boomu surowcowego, który jego zdaniem już się skończył. Teraz, w czasach kryzysu, tak wielu ludzi nie będzie miało się z czego utrzymać. Jednak miliarder nie ma pomysłu, jak skłonić moskwian, by porzucili ulubione miasto. A to nie będzie proste. Według oficjalnej statystyki średnia płaca w stolicy to 61 tysięcy rubli (3,3 tys. zł), czyli ponad trzy razy więcej niż w syberyjskim kraju ałtajskim. Wbrew słowom Deripaski w Moskwie wciąż można znaleźć nieźle płatną pracę.

Stojąc po kostki w błocie na zabagnionej łące ponad 4000 mil od rodzinnego domu Jurij Bugajew lustrował wzrokiem rojące się od komarów pustkowie, które rosyjski rząd postanowił sprezentować pionierom na podstawie współczesnej wersji amerykańskiego Homestead Act (z 1862 roku, ustawa o gospodarstwach rolnych przekazująca ziemię Indian Amerykanom na bardzo korzystnych warunkach – przyp. Onet). – To nie do końca to, czego się spodziewałem – przyznaje mężczyzna, który by przyjechać tutaj z Sankt Petersburga przebył siedem stref czasowych. Bugajewa zainteresowały możliwości stwarzane osadnikom na rosyjskim Dalekim Wschodzie, terytorium o rozmiarach 2/3 Stanów Zjednoczonych. Dziewięć regionów rosyjskiego Dalekiego Wschodu objętych programem rozdawnictwa ziemi zapoczątkowanym 1 czerwca 2016 roku, zajmuje ponad trzecią część Rosji, lecz w tej chwili zasiedla je tylko 6,1 mln ludzi. To ledwie 4 procent populacji kraju, niewiele w porównaniu z 110 milionami Chińczyków zamieszkujących prowincje składające się na Mandżurię. 

Bugajew należy do Kozaków, starego bractwa słowiańskich wojowników, rabusiów i kochających wolność buntowników. Kiedyś Kozacy strzegli granic rosyjskiego imperium, teraz mieliby jechać na wschód chronić przed Chinami wyludnione rubieże Federacji Rosyjskiej. Od lat Bugajew marzył o tym, że pewnego dnia Rosja nabierze bądź raczej odzyska ducha pionierów, dlatego z radością przyjął program zgodny z koncepcją "boskiego przeznaczenia" – dotyczącego poszerzania wpływów na kontynencie. Z drugiej strony Kozak zdaje sobie sprawę z tego, że niewielu Rosjan z europejskiej części kraju, marzących raczej o domu w Paryżu czy Londynie niż o chacie na zabagnionych terenach przy chińskiej granicy, podziela jego zapał do nowego życia w dzikich wschodnich regionach kojarzących się z zesłańcami i obozami pracy. – Obecnie większość ludzi wcale nie tęskni za przygodą – ubolewa. 


Rosyjski rząd chciałby udowodnić, że jest inaczej, wprowadzając w czyn zalecenie prezydenta Władimira Putina z 2013 roku, zgodnie z którym rozwój Syberii i Dalekiego Wschodu winien stać się "naszym narodowym priorytetem na cały XXI wiek". Pytanie o to, jak przekonać ludzi do osiedlania się na Dalekim Wschodzie, nurtowało rosyjskich władców już w czasach ustanowienia bazy morskiej w Ochocku w XVII wieku. Kozacy, skazańcy i zdesperowani wieśniacy byli tu wówczas jedynymi osadnikami. Na początku maja 2016 roku Władimir Putin podpisał dekret o bezpłatnym przekazywaniu ziemi na Dalekim Wschodzie obywatelom Federacji Rosyjskiej. Dekret obejmuje Kamczatkę, Jakucję, Chabarowsk, Amur, Magadan, Sachalin i Żydowski Obwód Autonomiczny (który od południa graniczy z Chinami (wzdłuż rzeki Amur), na zachodzie z obwodem amurskim, a na wschodzie z Krajem Chabarowskim) ze stolicą w Birobidżan. 

W czasach radzieckich obozy pracy, inwestowanie w odległe centra przemysłowe oraz budowa drugiej linii kolejowej przez Syberię i Daleki Wschód zintensyfikowała przepływ ludzi. Jednak wraz z rozpadem Związku Radzieckiego w 1991 roku mieszkańcy zaczęli odpływać z tych terenów. Licząca ponad osiem milionów ludzi populacja zmniejszyła się o około dwa miliony. Ministerstwo rozwoju Dalekiego Wschodu na początku XXI wieku niezbędne rezerwy ludzkie dla Syberii dostrzegło w innym rejonie kraju - na Kaukazie Północnym, gdzie kryzys gnębiący Federację odczuwany jest szczególnie boleśnie. Rosyjskie ministerstwo rozwoju Dalekiego Wschodu, instytucja zarządzająca nową inicjatywą, powołuje się na wyniki ankiety, z której wynika, że 20 procent Rosjan byłoby gotowych przenieść się na wschód, gdyby dostali tam darmową ziemię do osiedlenia, budowy domu czy firmy. Młodsi byliby bardziej entuzjastycznie nastawieni od starszych, twierdzi ministerstwo: ponad połowa z nich wyraziła zainteresowanie wyjazdem znęcona ofertą darmowego hektara – albo 2,5 akra – na osobę.

Jednakże, jak to często w Rosji bywa, wielkie nadzieje i plany zderzają się z trudnymi realiami na miejscu, gdzie biurokraci, odstręczająca pogoda oraz olbrzymie odległości sprzysięgły się przeciwko całkiem racjonalnym planom Kremla. – To wszystko gruszki na wierzbie – twierdzi Władimir Miszczenko, na czele władz obwodu chankajskiego, jednego z dziewięciu pilotażowym terenów, gdzie Moskwa chciałaby przetestować swój program rozdawnictwa darmowej ziemi. Miszczenko narzeka, że wszystko zostało zaplanowane przez ludzi z Moskwy nierozumiejących Dalekiego Wschodu, którym zależało jedynie, by się wykazać. W tej chwili rozdawnictwo ziemi dotyczy tylko niewielkich działek, m.in. w okolicach Kamienia-Rybołowa, izolowanej osady na północ od Władywostoku, a skorzystać z niej mogą jedynie Rosjanie, którzy już mieszkają na Dalekim Wschodzie. Z drugiej strony od lutego 2016 wszyscy obywatele Rosji będą mogli zawnioskować o przyznanie im skrawka ziemi na wschodzie, z czego zamierza skorzystać i Bugajew, gotów "pomóc w ratowaniu Rosji". 

Syberia - Wielka część Federacji Rosyjskiej
Na początku swej misji, po dziewięciogodzinnym locie z Moskwy do Władywostoku, Kozak znalazł się w hotelu napakowanym Chińczykami przybyłymi tu głównie w turystycznych celach. Na widok cudzoziemców Bugajew wcisnął na głowę swoją kozacką futrzaną czapkę i oznajmił, że zadanie, jakiego się podjął, ma pilniejszy charakter, niż początkowo założył. Nazajutrz wyruszył do Kamienia-Rybołowa przyjrzeć się ziemi, jaką oferowano osadnikom. Godzinami jechał w ulewnym deszczu przez rozmokłą tajgę i w większości wyludnione wioski, których świetność dawno przeminęła, ale można je odbudować. Niezrażony uznał, że znajdzie się dosyć śmiałków gotowych wstąpić do jego organizacji, Społecznego Ruchu dla Hektara na Dalekim Wschodzie, prywatnej inicjatywy z Sankt Petersburga zachęcającej do uczestnictwa w programie rozdawnictwa ziemi i mającej organizować nowe osady rosyjskie na Syberii. 

Portal Społecznego Ruchu wyjaśnia, że można zostać chwalebnym pionierem nawet nie ruszając się z domu, przynajmniej w początkowej fazie przedsięwzięcia. Wystarczy, jeśli ludzie zgłoszą się po darmową ziemię i razem zgromadzą większy areał, którego rozwojem zajmie się grupka poszukiwaczy przygód, pionierów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, osoby, które przekazały swoją ziemię, lecz pozostały w Petersburgu, będą mogły także wyjechać na wschód, gdy większość najcięższych prac już zostanie wykonana. – Dosłownie, prawie nikt nie chce tam jechać natychmiast – przyznaje Bugajew, ubolewając, że dostępne działki są zbyt małe, by się z nich całkowicie utrzymać. Amerykańscy pionierzy na mocy Homestead Act mogli liczyć na 60 razy większy przydział ziemi – po 160 akrów. Rosyjski program został przez niektórych wyśmiany jako patriotyczny popis Kremla i przekręt mający doprowadzić do wzbogacenia urzędników, którzy mogą odebrać ziemię osadnikom po pięciu latach od jej nadania, jeśli uznają, że cele rozwojowe nie zostały osiągnięte. 

Kreml jednakże użył całego swego autorytetu wspierając zainicjowany latem 2016 roku program przesiedlania, państwowe media przedstawiły Daleki Wschód jako nowe eldorado, a uruchomiony specjalnie do tego celu rządowy portal umożliwia obywatelom obejrzenie działek i wnioskowanie o ziemię przez internet. Portal bardzo szybko przestał działać – wpadka, którą czołowo działacz antykorupcyjny Aleksiej Nawalny uznał za zaplanowaną akcję pozwalającą urzędnikom przejąć co lepsze tereny. W przedstawionym po  miesiącu działalności raporcie niejaki Nawalny zauważył, że najbardziej pożądane działki nad brzegami malowniczego jeziora pod Kamieniem-Rybołowem rzeczywiście zniknęły z listy ofert w czasie awarii strony. Miejscowy urzędnik, Jan Owodienko, zaprzeczył, jakoby te tereny zostały przejęte, gdyż ciągle są do wzięcia. 

Jeszcze poważniejszy cios nadziejom Bugajewa wymierzył Miszczenko, szef obwodu chankajskiego. Choć tutejsze ziemie wydają się wyludnione, okazuje się, że niemal każdy skrawek ziemi do kogoś należy, albo przynajmniej ktoś wysuwa do niego roszczenia. I nawet w wypadku, gdyby Bugajewowi udało się zdobyć działkę, jej zagospodarowanie wymagało współpracy z 22 rządowymi agencjami, z których każda kieruje się własnymi zasadami i przepisami. Z 460 Rosjan, którzy po 1 czerwca 2016 roku wyrazili chęć posiadania ziemi na wschodzie, od razu odrzucono wnioski 390 osób, które nie dostarczyły wszystkich niezbędnych danych. Jak dotąd działki zapewniono jedynie czterem ochotnikom, z których wszyscy mieszkają we Władywostoku. – Żeby sensownie zająć się rolnictwem, na początek trzeba 5000 hektarów – zauważa Miszczenko. – A takich wolnych areałów tutaj nie ma, gdyż przejęto je wiele lat temu.

Niezrażony tymi negatywnymi uwagami i ocenami działaczy antyrządowej opozycja jak Nawalny, i tym czego dowiedział się w obwodzie chankajskim Bugajew poszedł za ciosem. Kozacki lider w regionalnej administracji Władywostoku, Oleg Melnikow, zapewnił przybysza z Sankt Petersburga, że w kwestii rozdawnictwa ziemi wszystko jest na najlepszej drodze i poważniejszych problemów z tym nie będzie. Miejscowej firmie przypadł do gustu plan Bugajewa dotyczący nowatorskiej formy kolektywnego rolnictwa. Zachęcono go, by poszukał w Sankt Petersburgu ochotników gotowych złożyć wnioski o przyznanie ziemi. – Sądzę, że to wszystko wypali – stwierdził Bugajew spozierając podejrzliwie na chińskich turystów stłoczonych w hotelowym lobby. – Nie chodzi jedynie o przygodę, lecz również o ratowanie Rosji przed chińską inwazją, a to bardziej patriotyczna sprawa. 

Rosyjskie władze, które zmagają się z problemem napływu uchodźców ze wschodniej Ukrainy, zamierzają umieścić ich na Syberii. Według oficjalnych obliczeń, od początku wojny ukraińsko-rosyjskiej, na terenie Federacji Rosyjskiej znalazło się do końca 2015 roku 1,6 miliona uchodźców wojennych z ogarniętej konfliktem wschodniej Ukrainy. By poradzić sobie z ciągle napływającymi uchodźcami, uciekinierami przed ludobójczymi czystkami aranżowanymi przez neobanderowski reżim Poroszenki i Jaceniuka, rosyjskie władze wymyśliły, że posłużą oni do zasiedlenia najdalszych zakątków wschodniej Rosji. Pomysł zasiedlenia wyludniającej się Syberii uchodźcami z Ukrainy został już zaakceptowany przez rosyjskie ministerstwo rozwoju Dalekiego Wschodu. Jak się jednak okazuje, pomysł rosyjskich władz nie podoba się większości ukraińskich uchodźców i najprawdopodobniej nie wszyscy skorzystają z zasiedlenia Syberii, które – jak zapewniają władze – będzie dobrowolne. Pomysł rosyjskich władz może wzbudzać mieszane emocje z uwagi na kontekst historyczny. W przeszłości – za czasów carskiej a także bolszewickiej Rosji radzieckiej – na Sybir wysyłano skazańców gdzie dokonywało się powolne ich resocjalizowanie w ciężkiej pracy i kiepskich warunkach atmosferycznych. Aktualnie jednak, na Syberii, bliżej granicy z Chinami czy Mongolią, klimat jest znacznie cieplejszy i całkiem znośny, taki jak na południu Polski czy na Ukrainie, gdyż leży w tej same strefie geograficznej, w odróżnieniu od bardziej północnych okolic Syberii. Rosja deklarowała także chęć przyjmowania do siebie imigrantów z Syrii, dla których także widzi darmowy hektar ziemi na osiedlenie się w pobliżu granicy z Chinami, Koreą Północną czy Mongolią. 

Federacja Rosyjska - Syberia i Daleki Wschód
Gdy w 2005 roku Anna Politkowska na łamach dziennika „Nowaja Gazieta”, powołując się na badania prof. Vilyi Gelbrasa, eksperta ds. chińskiej migracji, pisała, że chińscy imigranci w Rosji, którzy poślubiają Rosjanki, otrzymują od rządu w Pekinie „dodatek finansowy”, spotykała się z niedowierzaniem. Kontrargumentowano wtedy, że zwiększona aktywność Chińczyków na Syberii to nic innego jak naturalny efekt współpracy na linii Pekin–Moskwa. Już od 2011 wszyscy w FR biją na alarm. Telewizja rosyjska nieraz mówiła o tajnym planie Pekinu, według którego władze ChRL namawiają swoich obywateli do osiedlania się na Syberii, poślubiania tamtejszych kobiet i przejmowania miejscowych biznesów. Podkreśla się, że gdy dziesięć lat wcześniej Chińczycy przybywali do dużych miast syberyjskich, aby coś sprzedać i szybko wrócić do domu, to teraz, co potwierdza prof. Gelbras, „co drugi Chińczyk przybywa do Rosji, by tu zostać”. Ta tendencja nie jest żadną nowością,  prognozowali ją już Amerykanie. Zmarły w 2010 roku John Parsons Wheeler, jeden z twórców doktryny Reagana, uważał, że celowe wspieranie przez Pekin migracji na rosyjski Daleki Wschód doprowadzi do tego, że po roku 2025 będziemy mówili o chińskiej Syberii. 

Według różnych źródeł (oficjalne dane nie są znane), przy granicy z Chinami po rosyjskiej stronie FR mieszka na 2015 rok 200–300 tysięcy Chińczyków. Rosyjskie MSW podaje tylko liczbę Chińczyków zamieszkujących w całej Rosji. I jest to, według władz w Moskwie, 2,5 mln osób. Inne dane mówią jednak o 5 mln, a to już spora mniejszość. Cała ludność Syberii to tylko 30 mln ludzi, z czego około 7 mln mieszka w rejonach graniczących z ChRL-em. Tymczasem tuż obok, za rzeką Amur, w północno-wschodnich Chinach, mieszka ponad 100 mln osób. Pekiński plan zasiedlania rosyjskiej Syberii to świetna metoda na rozwiązanie problemów demograficznych Państwa Środka. Na Syberii chińscy chłopi, którym brakuje ziemi, mogą uprawiać grunty dawnych sowchozów i kołchozów, i są gotowi to robić po 10, a nawet 12 godzin dziennie. Tymczasem rozpici Rosjanie nie palą się do pracy, nic zatem dziwnego, że coraz więcej Rosjanek decyduje się na małżeństwo z Chińczykiem. Wiadomo, że będą ciężko pracować, a zarobione pieniądze przyniosą do domu, a nie przepiją. 

Zaalarmowane władze rosyjskie próbują zastopować zwiększającą się liczbę chińskich rolników osiedlających się w Rosji. W 2015 roku  zakazały imigrantom z ChRL-u pracy na roli w regionach Obwodu Amurskiego i Kraju Krasnojarskiego, ale to nie załatwia sprawy. Syberia bowiem coraz bardziej jest uzależniona od osiedlających się tam Chińczyków. Na targach w większych miastach zdominowali oni handel i są najbogatszymi prywatnymi przedsiębiorcami. Wykupują upadłe fabryki, takie jak ta w mieście Czyta (Kraj Zabajkalski), w której kiedyś produkowano czołgi. Dziś Chińczycy wytwarzają tu znakomite ciężarówki. Jak donosi „Niezawisimaja Gazieta: „Chiny inwestują na rosyjskim Dalekim Wschodzie więcej niż nasz własny rząd”. 

Syberia jeszcze nie jest chińska, ale syberyjskie drzewa wydają się już być w rękach Chińczyków. Miliony metrów sześciennych drewna transportuje się nielegalnie do ChRL-u. W 2013 roku rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało o aresztowaniu grupy przestępczej zajmującej się przemytem drewna do Chin. Chińczycy kierujący szajką wraz z rosyjskimi partnerami przemycili do momentu aresztowania towar o wartości 2 mld rubli (około 192 mln zł). Jakoś zatem trzeba to wszystko ucywilizować, ale Chińczycy działają na rosyjskim rynku drewna również legalnie i współpracują nawet w tej dziedzinie z Romanem Abramowiczem, jednym z najbogatszych ludzi świata. Na początku 2013 roku zainwestowali spore środki w spółkę  Rosyjskie Produkty Drewniane (RFP), drugiej co do wielkości firmy handlującej drzewem w Federacji Rosyjskiej. Już teraz większość produktów RFP, w której 33 procent udziałów ma Abramowicz, trafia do Chin. Najpierw do Manzhouli, miasta w autonomicznym regionie Mongolii Wewnętrznej. Tu jak grzyby po deszczu wyrastają zakłady przeróbki drewna. Gdy w 2011 roku udał się tam dziennikarz niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” Matthias Schepp, jego oczom ukazały się całe szeregi fabryk drzewa. „Z każdego kloca drewna sterczała flaga Chińskiej Republiki Ludowej, co, wydawało się, miało jasno podkreślać, do kogo teraz należy ten skarb” – donosił reporter. 

Jak wykazał sondaż, aż 80 procent Brytyjczyków jest gotowych porzucić Zjednoczone Królestwo i dobrowolnie udać się na Syberię. Chcieliby skorzystać z rosyjskiej oferty bezpłatnych działek – wynika z sondażu Daily Express, którym fascynują się dzisiaj kremlowskie media. Większość Brytyjczyków zachwyciła idea otrzymania kawałka ziemi na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Dokładnie, 78 procent z 22 tysięcy obywateli, biorących udział w sondażu, odpowiedziało „tak” na pytanie, czy wyemigrowaliby do Rosji, gdyby otrzymali bezpłatnie kawałek gruntu na postawienie domu i osiedlenie się. Grunty są w Wielkiej Brytanii bardzo drogie i praktycznie poza zasięgiem większości zwykłych obywateli, którzy mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach lub domkach. Ci ludzie rozczarowali się życiem w Wielkiej Brytanii, a jednocześnie zachwyca ich piękno rosyjskiej przyrody. Poza tym imponuje im twardy i zdecydowany styl sprawowania władzy przez rosyjskiego prezydenta – czytamy w komentarzu do badania. Brytyjczycy chcieliby pooddychać syberyjskim powietrzem w otoczeniu surowej przyrody i sprawdzić siłę charakteru w warunkach rosyjskiego Dalekiego Wschodu. 

Jak donosi brytyjski Daily Express z maja 2016 roku, prezydent Rosji Władimir Putin oferuje bezpłatnie ziemię w dziewiczych obszarach Dalekiego Wschodu wszystkim rozczarowanym Brytyjczykom. Prezydent zatwierdził ustawę o przekazaniu ziemi na Dalekim Wschodzie w celu zwiększenia liczby populacji tego słabo rozwiniętego regionu oraz wsparcia gospodarki. Każdy może bezpłatnie otrzymać hektar ziemi na zasiedlenie się, wybudowanie domu, rozwój działalności gospodarczej. Władimir Putin chce zebrać do osiedlenia na Dalekim Wschodzie 300 osób z Wielkiej Brytanii. Może to być początek zupełnie nowego życia dla tych Brytyjczyków, którzy są rozczarowani Wielką Brytanią — zwłaszcza teraz, kiedy przyjdzie im poznać potencjalnie rozczarowujące wyniki referendum w sprawie wyjścia ich kraju z Unii Europejskiej. Jeśli przesiedleńcy z Wielkiej Brytanii będą w stanie przeżyć pięć lat na jałowych połaciach Syberii w surowym klimacie, uzyskają rosyjskie obywatelstwo i prawo do dalszego mieszkania na tej ziemi lub jej sprzedaży. Minister Federacji Rosyjskiej ds. rozwoju Dalekiego Wschodu Aleksander Gałuszka powiedział, że możliwość otrzymania darmowej ziemi zainteresowała wielu i wpłynęło już kilkadziesiąt wniosków.

Dość duże obszary ziemi o wielkości jednego hektara położone są w rozległym obszarze rozciągającym się od koła podbiegunowego do chińskiej granicy, gdzie zimą temperatura spada nawet do -47°C, a gęstość zaludnienia wynosi obecnie zaledwie trzy osoby na kilometr kwadratowy. Ponadto, jak podkreślił prezydent podczas swojego wystąpienia w maju 2016, infrastruktura w tym regionie jest „minimalna”. Jednak nie jest to takie złe miejsce dla tych, którzy potrzebują domu. Rosyjski Daleki Wschód słynie ze swojego piękna: setki kilometrów wzgórz, łąk i stromych grzbietów górskich. Region ten jest określany jako miejsce, gdzie lód napotyka na ogień, a podróżni przyjeżdżają tutaj, aby wspinać się po ośnieżonych stokach aktywnych wulkanów i pogrążać się w gorących źródłach, można zatem czerpać dochody z turystyki. Lato w tym regionie jest długie i przyjemnie ciepłe: 25 °C — jest to idealna temperatura na wycieczki po niezwykłych miejscach Dalekiego Wschodu. Projekt ustawy o bezpłatnym przekazaniu hektara gruntów po raz pierwszy został zaproponowany przez pełnomocnika prezydenta Rosji w Dalekowschodnim Okręgu Federalnym na początku 2015 roku. 

Resort odpowiedzialny za rozwój wschodnich kresów Rosji, próbując zachęcić obywateli do przenoszenia się w tamte rejony, obiecuje tylko jeden bezpłatny hektar ziemi. Nie jest to szczególna szczodrość ze strony państwa. Trudno zrozumieć, dlaczego działki są tak małe, skoro na Syberii odłogiem leżą miliony hektarów. Zapewne chodzi o to, żeby więcej ziemi sobie dokupić, jeśli chce się prowadzić działalność rolniczą. Moskwianie raczej nie skuszą się na jeden hektar darmowych nieużytków gdzieś pod Ussuryjskiem, jeśli na bilet lotniczy tam i z powrotem trzeba wydać ponad 30 tysięcy rubli, ale zawsze się znajdzie trochę chętnych, żeby posmakować pionierskiej przygody na Dalekim Wschodzie. 

Wschodnie pustkowia udało się zasiedlić władzom Rosji w XX wieku dwukrotnie. Pierwszy raz za sprawą carskiego premiera Piotra Stołypina. Dzięki jego reformom w latach 1906-17 za Ural przeniosło się dobrowolnie 3 mln mieszkańców przeludnionych europejskich regionów imperium, a obszar użytków rolnych na Syberii się podwoił. Stołypin gwarantował chłopom znakomite warunki nabycia ziemi i tanie kredyty państwowe. Kazał nawet budować specjalne wagony, którymi całe rodziny z dobytkiem jechały w daleką drogę. Wschód Rosji swoimi metodami kolonizował też Józef Stalin, osiągając znakomite efekty. Powstały tam wówczas wielkie syberyjskie kombinaty metalurgiczne i elektrownie, a także zakłady zbrojeniowe. Jednak miliony budowniczych jechały na wschód nie dobrowolnie, lecz w wagonach kolonizacyjnych zwanych stołypinami, choć z carskim premierem nie miały nic wspólnego. Wyjeżdżali przymusowo przesiedlani z powodów karno-dyscyplinarnych skazani wyrokiem sądowym na przesiedlenie (banicję), a także chętni do dobrze płatnej pracy w wielkim przemyśle. Wyjeżdżali też patrioci budujący czołgi i samoloty na użytek zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej w której Rosja wyzwoliła Polskę i całą Europę od hitlerowskiej pożogi zgotowanej przez niemieckich katolików nazistowskich pod wodzą chorego psychicznie na nienawiść do ludów słowiańskich katolika Adolfa Hitlera. Rosja, chcąc ożywić swe kresy wschodnie, ma więc na kim się wzorować, a tanie kredyty na zakup większej ilości ziemi pewnie byłyby znakomitym wyjściem, podobnie jak przymusowe przesiedlenie rozrabiających na Krymie jak pijane zające Tatarów, którzy znani są głównie z najeżdżania polskiej ziemi i porywania dzieci w turecką niewolę. 

Piękne krajobrazy na Syberii
Syberia nie jest zła, tam się człowiek uczy szacunku do chleba, a nic nie wyląduje w śmieciach. Ciekawostką na Syberii są wsie – jak ta znajdująca się 100 kilometrów od Irkucka – Wierszyna, której założyciele, na początku XX wieku dobrowolnie przyjechali na Syberię. Wszystko działo się na skutek reform rolnych Stołypina – rosyjskiego polityka, premiera Rosji w latach 1906-1911. Chciał on zrewolucjonizować rosyjskie rolnictwo, dając m.in. chłopom ziemię na własność. Uważał on, że dopiero ziemia, którą uprawia się dobrowolnie - czyli z pasją, zaangażowaniem - daje wielki plon, nie zaś ziemia, do której uprawy zmusza się zesłańców. Postanowił skusić chłopów z zachodniej części cesarskiej Rosji, do osiedlania się na dalekiej Syberii. Proponował im długoletnie zwolnienie z podatków, brak jakichkolwiek zobowiązań, a także możliwość posiadania takiej ilości ziemi, jaką tylko dali radę wykarczować. Jak można się domyślać plan ten zainteresował wielu chłopów, którym nie wiodło się w ówczesnej Polsce. Na ten przykład, spora część tych, którzy wyjechali do Wierszyny, pochodziła z okolic Zagłębia Dąbrowskiego. Z najnowszych, pochodzących z roku 2002 badań wynika, że w całym Obszarze Irkuckiego Okręgu Konsularnego żyje aktualnie nawet do 30 tysięcy osób mających polskie pochodzenie.  Z czego zaledwie 5416 z nich przyznaje się do bycia Polakami, do polskiego pochodzenia - reszta nie chce Polski nawet wspominać. Syberia ma swoje walory mistyczne, szamańskie i duchowe, znane Polakom od wieków, bliskość tajemniczej Mongolii, Chin, Korei i Japonii to niewątpliwie atuty. 

Nie jest jasne czy obywatele polscy będą mile widziani, jeśli zechcą wyemigrować z Wolski zwanej Kaczystanem i osiedlić się na Syberii, ale ewentualni chętni z Polski mogą składać w tej materii zapytania do Ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce, najlepiej pisemnie, listem poleconym. 

LINKI 


Nowa tajna rosyjska broń wojskowa: 



2 komentarze: