Wolny Rynek istnieje bez haraczów podatkowych
Wolny Rynek - to nie to samo co kapitalizm acz często zachodzi nieporozumienie polegające na błędnym i społecznie szkodliwym utożsamieniu jednego z drugim. Znaczenie terminu 'wolny rynek' jest jednoznacznie określone przez znaczenie słów „wolny” i „rynek” i nie budzi raczej powszechnych wątpliwości. Wolny rynek to rodzaj naturalnego rynku, na którym wymiana dóbr (produktów) dokonuje się w wyniku dobrowolnie zawieranych transakcji pomiędzy kupującymi, a sprzedającymi przy dobrowolnie ustalonej przez nich cenie. Na wolnym rynku kupujący i sprzedający nie podlegają żadnym ograniczeniom ani przymusowi ze strony podmiotów zewnętrznych (np. władzy publicznej czy fiskalnej), a warunki transakcji - w szczególności cena - zależą jedynie od ich obopólnej zgody.
Mistrz Lalitamohandżi |
Przeciwieństwem wolnego rynku jest rynek regulowany fiskalizmem. Tradycyjnie, w kulturze Wschodu, wolny rynek nazywany jest Bazarem, a poborcy podatków na wolny rynek nie mają wstępu. Wolny Rynek, co bardzo istotne, to rynek wolny od wszelakiego przymusu podatkowego, rynek wolny od zbrodni fiskalizmu amerykańskiego siłą i terrorem policyjnym narzuconego. Wolny Rynek oznacza sytuację, w której po pierwsze transfer dóbr materialnych i usług dokonywany jest w wyniku dobrowolnych umów wymiany (rynek), a po drugie istnieje swoboda zawierania takich umów i ich realizowania, tzn. nie grożą za to represje (wolny), w szczególności represje fiskalne.
Suma indywidualnych i dobrowolnych decyzji transakcyjnych podmiotów wolnego rynku przejawia się na rynku w postaci popytu i podaży. W procesie interakcji spontanicznych decyzji kupujących i sprzedających, zwanym mechanizmem rynkowym dochodzi do ustalenia się równowagi rynkowej, czyli zrównania popytu z podażą oraz ustalenia ceny równowagi. Koniecznym warunkiem zaistnienia wolnego rynku są precyzyjnie określone prawa własności przede wszystkim w odniesieniu do środków produkcji oraz wytworzonych dóbr. Zwolennicy koncepcji ekonomicznych wolnego rynku twierdzą, że odpowiednie dookreślenie praw własności może zapewnić powszechna własność prywatna.
W wolnym kraju, każdy obywatel ma prawo sprzedawać i kupować towary oraz usługi w ramach mniej lub bardziej rozbudowanego wolnego rynku czyli bazaru. Wolny rynek oznacza, że nie ma przymusu fiskalnego w handlu, a instytucje państwa oraz policyjnych organów represji nie mają prawa ingerować w to, co dzieje się na wolnym rynku. Gospodarka kapitalizmu jako całość w żaden sposób nie stanowi wolnego rynku. Po dokładnym przyjrzeniu się funkcjonowaniu kapitalizmu jaki znamy w Polsce i innych krajach zgniłego Zachodu okazuje się, że przypadki aspektów wolnego rynku są tam raczej wyjątkami niż regułą.
Współcześnie, pod naciskiem amerykańskiego terroryzmu fiskalnego wolny rynek nazywany jest złośliwie "szarą strefą", jako że normalnie uprawiany handel i usługi wolnego rynku nie są objęte haraczami podatkowymi rabowanymi przez instytucje państwa. Wolny rynek to część niezbywalnego prawa każdego człowieka do zarobkowania na własne utrzymanie, której nikomu nie wolno opodatkowywać. Państwo, które od każdej czynności kupna lub sprzedaży lub wytworzenia czegokolwiek chce podatku przypomina brutalnego alfonsa, który chce pieniędzy od prostytutki, która bez jego zgody i haraczu nie może sama dawać dupy. Państwa pozbawione wolnego rynku, bazarów, to państwa-alfonse dla których każdy zarabiający na swoje przeżycie obywatel marne grosze traktowany jest jako potencjalna kurwa mająca dzielić się dochodem. Alfonsem jest w takim wypadku państwo, jego instytucje fiskalne oraz policja skarbowa. Wolny rynek to strefa do której instytucjom fiskalnym państwa wstęp jest zakazany. Nie jest to szara strefa, ale boska strefa naturalnego, przyrodzonego każdemu człowiekowi prawa do wykonywania usług, produkcji towarów i sprzedaży w celu przeżycia, wykarmienia dzieci czy współmałżonki. Oznacza to, że pobieranie podatków przez państwo musi być bezwzględnie ograniczone do tych podmiotów, których zarobki są duże i niewspółmiernie przekraczają poziom gwarantujący przeżycie, tak własne jak i swoich dzieci czy żony (męża).
Praktyczny brak wolnego rynku wyzywanego przez kapitalistów "szarą strefą" czyni z obywateli państwa niewolników i ekonomiczne prostytutki dla których państwo i jego policyjny, reżymowy aparat przymusu są alfonsem. Wolny rynek musi zostać zagwarantowany na poziomie każdej gminy, miasta, miasteczka, a także wsi, gdzie nikt się nie wtrąca w jaki sposób obywatele wymieniają dobra materialne i usługi. Pojęcie wolnego rynku obejmuje postulat dobrowolności wymiany oraz kształtowania cen i innych warunków wymiany wyłącznie w wyniku negocjacji między kupującymi i sprzedającymi. Wolny rynek rozumiany jako mechanizm alokacji zasobów jest najlepszym regulatorem procesów ekonomicznych w skali całej gospodarki narodowej i światowej. Gospodarka, w której dominującą rolę regulacyjną odgrywa w przeważającej mierze wolny rynek to gospodarka rynkowa. Jej przeciwieństwem jest gospodarka monopolistyczna koncernów kapitalistycznych i państwowych, gdzie dominującą rolę odgrywają rynki regulowane lub całkowicie kontrolowane przez władze monopoli biznesowych oraz państw tworzonych przez kapitalistów.
Jeśli chcę zjeść na obiad ziemniaki z marchewką i popić mlekiem, to kupuję odpowiednie produkty u rolnika, który je produkuje, a pośrednictwo monopoli kapitalistycznego biznesu, które przetwarza mi mleko na ściek środków chemicznych z dodatkiem mleka pomijam, podobnie jak złodziejów, którzy chcieliby ode mnie haraczu podatkowego za to, że kupuję sobie pożywienie niezbędne do mojego przeżycia. Wolny rynek oznacza, że nie mamy obowiązku płacić podatków za to, że istniejemy, jemy, pijemy i sramy, ani nie mamy obowiązku płacenia haraczu podatkowego za to, że coś wyhodujemy czy wyprodukujemy i sprzedamy. Państwo, które chce aby każdy obywatel był kurwą płacącą haracz za to, że żyje samo jest publicznym burdelem i nie powinno istnieć, gdyż obywatelom państwa jest zbędne, bezużyteczne, a co gorsza szkodliwe. Wolny rynek to zwyczajny rynek na który przychodzą ci co sprzedają i ci, co kupują, ale nikt nie ingeruje w cenę z pomocą wymysłów podatkowych zbrodniczego i złodziejskiego fiskalizmu kapitalistycznego rodem z Ameryki.
Policyjny przymus płacenia podatków nieomal zawsze i za wszystko to totalitarny terror kapitalistycznych wyzyskiwaczy, leni i grabieżców, reżymowy terror niszczący wolny rynek, w tym wolny handel. Przymus podatkowy amerykańskiego fiskalizmu jest zwyczajnym, ordynarnym złodziejstwem odczuwanym przez każdego człowieka o wrażliwym sumieniu, nie tylko zbójeckim niszczeniem wolnego rynku. Państwo - twór sztuczny i zwykle w znaczącym stopniu zbędny - na utrzymanie swojego aparatu urzędniczego musi sobie samo zarobić z zysków od swoich państwowych przedsiębiorstw, a nie z haraczy polegających na totalitarnym rabowaniu swoich obywateli przez bandytów ze skarbówek.
Pamiętajmy, że podatki (haracze) wzięły się historycznie z tego, że grupki cwaniaczków z pomocą swoich osiłków, zamiast wytworzyć coś pożytecznego, co inni ludzie zechcieliby kupić, zajmowały się rabowaniem okolicznych mieszkańców z ich dóbr celem łatwego i pasożytniczego życia. Z czasem bandy feudalnych rozbójników zaczęły tworzyć tak zwane państwa i całe imperia, gdzie zdzierano haracze na utrzymanie bandy politycznych, imperialnych pasożytów i uzurpatorów, którzy okrzyknęli się państwem. Wzywamy zatem Państwo pasożytów i nierobów politycznych, diabelskich elit pijackich i narkomańskich żyjących z haraczy podatkowych, weźcie się alfonsi do roboty, byle uczciwie, a ze złodziejstwa na obywatelach regionu zwanego państwem, przestańcie żyć.
Gminy nie mają prawa pobierania podatków od domów i mieszkań których same nie wybudowały, a jak chcą zarabiać na domach, niech budują lokale wynajmowane za czynsz. Wara złodziejom kapitalistycznym od domu który ktoś sobie wybudował. Wolny rynek, to prawo do mieszkania we własnym domu bez płacenia jakichkolwiek podatków z tytułu posiadania domu. Podobnie jest z ziemią, że nikt nie ma prawa pobierać żadnych podatków od ziemi, którą sobie kupiłem i na której mieszkam czy uprawiam pomidory! Murarzom za pracę budowania mojego domu płacimy wedle umowy z nimi, ale jakiemuś państwu, co chce na mnie pasożytować, za to, że dom stoi na mojej własnej ziemi, którą sobie kupiłem nie powinno być żadnych podatków, gdyż jest to złodziejstwem potransakcyjnym, ekonomicznym, zbrodniczym wyzyskiem, traktowaniem człowieka i jego własności jak alfons kurwy z istnienia których pasożytniczo żyje zamiast wziąć się do uczciwej pracy. Państwo musi na swoje utrzymanie zarabiać ze swojego własnego sektora państwowego, a nie zdzierania haraczów zwanych podatkami czy rozmaitymi "abonamentami RTV"!
Kapitalizm nie jest wolnym rynkiem, a świadczy o tym wiele typowych przykładów. Po pierwsze, transfer wielkiej części dóbr (w wielu krajach ponad połowy) odbywa się w ogóle poza jakimkolwiek rynkiem, to znaczy pod represyjnym przymusem: chodzi tu o podatki (haracze fiskalne) i inne przymusowe świadczenia na rzecz państwa (przymusowy abonament RTV). Oczywiście pieniądze z podatków nie trafiają do jakiegoś abstrakcyjnego „państwa”, tylko do określonych ludzi, w tym funkcjonariuszy państwowych oraz szeregu uprzywilejowanych grup otrzymujących dotacje lub robiących z państwem interesy. Innym przykładem pozarynkowego, przymusowego transferu jest np. zanieczyszczanie prywatnych terenów oraz powietrza w prywatnych domach i mieszkaniach wskutek funkcjonowania fabryk czy autostrad. Właściciele tych terenów z reguły przymusowo świadczą usługi polegające na udostępnieniu swojej ziemi, domu czy mieszkania na składowisko lotnych zanieczyszczeń (przeważnie za darmo). Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy można to tak zaklasyfikować, to niech porówna to do udzielanej nieraz, oczywiście odpłatnie, usługi polegającej na udostępnieniu terenu na jakieś bardziej „uchwytne” odpady (np. różne płynne trucizny w beczkach). Jeszcze innym przykładem transferu dóbr poza rynkiem jest przymusowe wykupywanie czyjejś własności, jak ma to miejsce np. obecnie w Polsce w przypadku ziemi pod autostrady. Oprócz tego mamy oczywiście w większości krajów przymusową służbę wojskową, czasem też cywilną.
Tam, gdzie jakikolwiek rynek funkcjonuje, na ogół nie jest wolny, nie ma zatem wolnego rynku w kapitalizmie. Na większość rodzajów działalności gospodarczej w większości krajów kapitalistycznych potrzeba popartego opłatą zezwolenia wiążącego się z wymogiem prowadzenia ksiąg, a nierzadko rejestrowania transakcji w specjalnych urządzeniach fiskalnych, a często i koncesji, których ilość jest ściśle ograniczana, gdyż w ten sposób sztucznie utrzymuje się monopole i oligopole. Istnieją na tym rynku monopole obejmujące dane terytorium - najczęściej zalicza się do nich poczta, telekomunikacja, energetyka, kolejnictwo, system autostrad, abonament RTV, produkcję broni, usługi śledcze (policja), sądownictwo, w mniejszej skali także np. wywożenie śmieci - a zawsze emisja pieniądza. Szeregu towarów nie wolno przewozić przez odgórnie ustalone granice. Czasami w ogóle nie wolno przez te granice przejeżdżać, nie wolno też przeważnie podejmować pracy po „niewłaściwej” stronie granicy, chyba że ma się na to zezwolenie. Niektóre towary teoretycznie wolno przez granice przewozić, ale trzeba zapłacić haracz celny; bywa, że jest on na tyle wysoki (celowo), że czyni ich sprzedaż za tą granicą nieopłacalną. Totalitarne nieporozumienie polegające na utożsamianiu wolnego rynku z kapitalizmem czy jego neoliberalizmem bierze się między innymi z tego, że decydenci kapitalizmu czyli politycy i różnego rodzaju uprzywilejowani ciągnący z jego istnienia zyski lobbyści lubią od dawna nazywać kapitalizm jako ustrój społeczno-ekonomiczny gospodarką wolnorynkową, pragnąc ukryć fakt istnienia wielu zyskownych przywilejów i w większości pozarynkowego transferu dóbr oraz usług.
Obecna gospodarka np. Polski po 1989 roku czy USA nie jest nawet w małym stopniu wolnorynkowa. Ludzie, którzy nawet w drodze ogólnokrajowego referendum nie mogą decydować o tym, czy wysłać wojsko na jakąś pieprzoną wojnę do Afganistanu ani ile i na co zechcą płacić podatki - na pewno nie są wolnymi obywatelami wolnego kraju. Podstawą jakiejkolwiek demokracji jest lokalne, samorządowe oraz ogólnokrajowe Referendum, gdzie głos zabiera każdy obywatel. Władza państwowa która robi co chce, często wbrew większości obywateli nie zasługuje na miano reprezentacji narodu lecz wprost na miano zwyrodniałego i bezprawnego okupanta. Kapitalizm jest okupacją jaką 2 % najbogatszych obywateli działających w zmowie interesów roztaczają nad 98 % pozostałych, biedniejszych członków społeczeństwa, którzy stają się ich niewolnikami, przedmiotami okrutnego i nieludzkiego wyzysku kapitalistycznego.
Wolny rynek istniał na wiele wieków przed pojawieniem się kapitalizmu i jego imperialistycznej fiskalnej chimery. Wolny rynek nie jest więc odpowiedzialny za to, co dzieje się obecnie w monopolistycznie rządzonym kapitalizmie, zwłaszcza, że dziś wolny rynek jest raczej rzadkim zjawiskiem. Wolność rynku można ograniczać, jak każdą wolność, jedynie przymusem, tak więc wszelkie działania w tym kierunku muszą wiązać się z utrzymywaniem, a nierzadko rozbudową i wzrostem uprawnień aparatu policyjnego terroru i przymusu. Próba ograniczenia tej wolności do zera w stalinowskiej Rosji czy Kambodży Czerwonych Khmerów doprowadziła do gigantycznego terroru, chociaż ideały wspólnej własności spółdzielczej dobrze sprawdzają się w praktyce wolnego rynku. Próba ograniczenia do zera rynku narkotyków (w tym marihuany) w USA doprowadziła do tego, że rozwinęły się okrutne gangi, a specjalne antynarkotykowe oddziały działają dziś praktycznie ponad prawem, mogąc w każdej chwili wtargnąć do czyjegoś mieszkania czy domu pod pretekstem szukania narkotyków, a terrorystyczna policja ma prawo skonfiskować człowiekowi dom, jeśli znajdzie w nim choćby niewielką ilość zakazanego środka, nawet jeśli nie zostało udowodnione, że narkotyki należą do właściciela domu lub że wiedział on o ich istnieniu. Jakoś dziwnie nie ściga się tak strasznie za posiadanie cyjanku potasu, muchomora sromotnikowego czy arszeniku - chociaż takie substancje są o wiele bardziej niebezpieczne. Ograniczenia swobody rynku pracy polegające na niedopuszczaniu w różnych krajach do pracy pracowników pochodzących z innego kraju doprowadziły do ograniczenia swobody przekraczania granic państwowych, utrzymywania odpowiednio dużej liczby strażników granicznych, robienia łapanek na „nielegalnych” imigrantów i kontrolowania pracodawców, czy przypadkiem nie zatrudniają kogoś biednego kraju z „na czarno”. Służby państwa zamiast tych wszystkich zbrodni przeciwko wolnemu rynkowi powinny raczej zająć się tym, czy zatrudnieni pracownicy mają umowy o pracę i czy dostają godziwe wynagrodzenie za każdą przepracowaną godzinę i czy są ubezpieczeni od następstw nieszczęśliwych wypadków, jeśli praca jest niebezpieczna.
Istnienie wolnego rynku nie oznacza, że wszystkie dobrowolne stosunki między ludźmi muszą być rynkowe, nie wyklucza bezinteresowności i dobroczynnej miłości. W świecie, gdzie wszyscy byliby bezinteresowni, rynek nie istniałby w ogóle, ale i nie trzeba byłoby go też zakazywać, ograniczać jego wolności ani z nim walczyć. Ograniczanie wolności rynku terrorem fiskalnym i koncesyjnym nie oznacza wcale wzrostu bezinteresowności, a jedynie wzrost przymusu i zniewolenia, tak, że życie człowieka zaczyna przypominać egzystencję w gułagach zwanych firmami i przedsiębiorstwami dającymi zatrudnienie. Kraj w którym nie możesz swobodnie zarobić przynajmniej jakiejś minimalnej pensji na godziwe przeżycie pracując w rozsądny sposób, zarobić bez płacenia podatków, nie jest wolnym krajem ani wolnym rynkiem, tylko gułagiem, gdzie katem jest państwowy aparat przymusu, a zniewolonymi i wyzyskiwanymi ofiarami są wszyscy obywatele. Dynamicznie rozwijają się kraje takie jak ZEA - Zjednoczone Emiraty Arabskie, gdzie emirzy i szejkowie sami ze swojego biznesu zarabiają na swoje potrzeby, a podatków nie ma, podobnie też nie ma ceł i państwo doskonale funkcjonuje. Państwa bez przymusu podatkowego mogą istnieć i dobrze się rozwijać. Państwo zarabia na sprzedaży swoich towarów i usług innym krajom a swoich obywateli nie okrada podatkowymi haraczami.
Podatki są świadczeniem nieodpłatnym, haraczem, co oznacza, że za płacenie podatków niczego nie można się domagać od państwa. W tym sensie warto by więc podatki całkowicie uchylić - quasi podatki powinny być składką lub opłatą lub pod jakąkolwiek inną nazwa na rzecz realizacji rzeczywistych zadań państwa, które powinny być ograniczone do minimum. W rękach państwa zostałaby policja, wojsko, sąd, prokuratura i wszelkiego typu rejestry/ewidencja. Wtedy państwo potrzebowałoby niewielu pieniędzy, a większość urzędników utrzymywałaby się z opłat. Wolne społeczeństwo to poszanowanie prawa własności i wolności każdej jednostki; nikt nie ma prawa naruszać nietykalności innych osób, ich własności i owoców ich pracy, w tym nikt nie ma prawa domagać się haraczu podatkowe z tego, co wolny człowiek zarobił, kupił lub sprzedał. Wolny rynek jest systemem gospodarczym, jaki zostaje zorganizowany w całkowicie wolnym społeczeństwie, nie jest zatem możliwy w warunkach kapitalizmu i jego haraczów podatkowych o złodziejskim charakterze, nie jest też możliwy w warunkach kapitalizmu państwowego nie całkiem słusznie nazywanego socjalizmem lub socjaldemokracją. Konfiskowanie pieniędzy przez państwo jest aktem zbrodniczego naruszenia podstawowego prawa człowieka: prawa własności, które w jednakim stopniu musi chronić własność jednostki jak i własność spółdzielczą czy społeczną.
Kilka istotnych pojęć do zrozumienia i zapamiętania
WOLNY RYNEK - to taka organizacja społeczeństwa, w której wszelkie transakcje ekonomiczne są wynikiem wolnego wyboru, dobrowolnej umowy i nie podlegają środkom przymusu, w szczególności nie podlegają terroryzmowi fiskalnemu.
PAŃSTWO - to instytucja ingerująca w Wolny Rynek poprzez stosowanie środków przymusu oraz politykę uprzywilejowania wspieraną środkami przymusu.
PODATKI - to forma przymusu bądź ingerencji w Wolny Rynek, polegająca na ściąganiu haraczu (tzw. podatku) przez państwo; pieniądze te pozwalają państwu na wynajem sił zbrojnych stosujących przymus w interesach grup uprzywilejowanych, jak również na bezkarne angażowanie się w wojny, rozróby, eksperymenty, „reformy” itp., nie na koszt własny, lecz na koszt „swoich” zniewolonych i wyzyskiwanych obywateli. Warto dodać, że podatki narzucane przemocą są niczym więcej niż złodziejskim napadem rabunkowym państwa na cudze dochody. System utrzymania państwa i jego urzędników może być dobrowolny, a nie przymusowy, jednak współczesny kapitalizm narzuca podatki w sposób terrorystyczny bez pytania obywateli o zdanie.
PRZYWILEJ - to z języka łacińskiego privi, prywatny, i lege, prawo - korzyści zagwarantowane przez państwo i chronione za pomocą aparatu przymusu i represji policyjno-wojskowych. Przywileje to prawo na użytek prywatny zwykle wąskiej grupy interesów.
LICHWA - to forma przywileju oraz ingerencja w Wolny Rynek polegająca na tym, że któraś z grup popieranych przez państwo monopolizuje system monetarny, dzięki czemu pobiera haracz (tzw. udziały), pośrednio lub bezpośrednio, z większości, o ile nie wszystkich, transakcji gospodarczych.
PRYWATNA WŁASNOŚĆ ZIEMSKA - to forma przywileju oraz ingerencja w Wolny Rynek, w której jedna z grup popieranych przez państwo „posiada” ziemię, co pozwala jej ściągać haracz (podatek) od osób zamieszkałych, pracujących i produkujących na tym terenie.
CŁA - to forma przywileju oraz ingerencji w Wolny Rynek, która nie dopuszcza równoprawnej konkurencji produktów wytwarzanych poza granicami państwa z produktami krajowymi.
KAPITALIZM - to typ organizacji społecznej opartej na podatkach, lichwie, prywatnej własności ziemskiej i cłach w sposób uniemożliwiający funkcjonowanie Wolnego Rynku, którego jest rzekomo wyrazicielem.
KONSERWATYZM to szkoła myśli kapitalistycznej rzekomo na usługach Wolnego Rynku, w rzeczywistości chroniąca lichwę, prywatną własność ziemską, cła i przymusowe podatki.
LIBERALIZM - to szkoła myśli kapitalistycznej dążąca do naprawienia błędów kapitalizmu przez dodanie nowych praw do praw już istniejących. Ilekroć konserwatystom uda się przeforsować kolejny przywilej na drodze prawa, liberałowie usiłują przepchnąć ustawę ograniczającą przywilej, co zmusza konserwatystów do precyzyjniejszego sformułowania prawa forsującego przywilej itd., w myśl zasady „wszystko, co nie jest zakazane, obowiązuje” oraz „wszystko, co nie obowiązuje, jest zakazane”.
SOCJALIZM - to dążenie do obalenia wszelkich przywilejów i przekazania władzy z powrotem w ręce chroniącego przywileje dysponenta aparatu przymusu, jakim jest państwo; oligarchia kapitalistyczna zostaje niniejszym zamieniona na monopolizm państwowy czy w swej istocie państwowy kapitalizm wykorzystujący ogół społeczeństwa w interesie partii rządzącej.
ANARCHIZM - to taka organizacja społeczna, w której Wolny Rynek funkcjonuje swobodnie bez przymusowych podatków, lichwy, prywatnej własności ziemskiej, ceł i innych form przymusu i przywileju w gospodarce. ANARCHIŚCI PRAWICOWI przewidują, że Wolny Rynek będzie spontanicznie wywoływał silniejsze tendencje do rywalizacji niż współpracy. ANARCHIŚCI LEWICOWI przewidują, że Wolny Rynek będzie spontanicznie wywoływał w ludziach silniejsze tendencje do współpracy, niż rywalizacji”. Teorii tych jednak nie sprawdzono dokładniej w praktyce na jakimkolwiek organizmie państwowym.
"podatki powinny być składką lub opłatą lub pod jakąkolwiek inną nazwa na rzecz realizacji rzeczywistych zadań państwa" Jakbym mogła zdecydować na co konkretnie idą moje pieniądze łatwiej robiłoby się rozliczenie pit 2013 online :/
OdpowiedzUsuńPozostała ostatnia nadzieja, Prawdziwy Wolny Rynek, ale ja się już chyba nie doczekam,nic na to nie wskazuje, rządzą światem szuje.
OdpowiedzUsuńWolny rynek służyby rozwojowi i bogaceniu się społeczeństwa, a tak ludzie kombinuja jak nie płacić haraczy.
OdpowiedzUsuńNasz system podatkowy sprzyja bogatym, płacimy podatki od nieruchomości za powierzchnie a nie za wartość. Za dom wartości milion, płaci taki sam podatek jak ten za sto tyś, mimo że w całej UE jest odwrotnie, podatek od wartości, czyli katastralny.
OdpowiedzUsuń