Analfabetyzm coraz silniej powraca do wielu krajów zachodnich w tym do Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Kanady, Szwecji i Finlandii. Analfabetyzm rośnie w siłę w Unii Europejskiej jak i w USA, pokazując słabość unijnego i zachodniego systemu spoełczno-politycznego opartego na dzikim kapitalizmie rodem z XIX wieku, który był krytykowany i zwalczany przez awangardę najlepszych uczonych już w XIX, a także w XX wieku. Choroba czy może zaraza analfabetyzmu jednak powraca wraz z błędami społeczno-politycznymi rządów Unii, a co gorsza choroba wtórnego i funkcjonalnego analfabetyzmu nasila się niczym zaraza dżumy, odry i czarnej ospy XXI wieku.
W Niemczech doliczono się milionów analfabetów
W Niemczech, na rok 2018 naliczono przynajmniej 6,2 miliona ludzi, którzy mają trudności ze zrozumieniem tekstu w języku niemieckim - informuje gazeta „Die Zeit”. Według badań przeprowadzonych w 2018 roku ogółem 7,3 procent niemieckojęzycznych dorosłych ma słabo rozwinięte umiejętności czytania i pisania. Potrafią czytać i pisać poszczególne zdania, ale nie są w stanie odczytać całego tekstu. Niemcy to najludniejszy kraj Unii Europejskiej, liczy ponad 83 miliony ludności (na 2018).
Analfabetyzm funkcjonalny krajów Dzikiego Zachodu |
Więcej niż co piąty z tych Niemców nie ma wykształcenia, a ponad 40% Niemców ma tylko podstawowe wykształcenie. Mimo to zatrudnionych jest 62,3% z nich. Prawie połowa osób ze zidentyfikowanymi trudnościami - 2,9 mln - ma korzenie imigranckie. Wśród nich 78 procent jest w stanie pisać, czytać i rozumieć spójny tekst w jakimś innym języku. Połowa z tych wszystkich analfabetów jednakże, to rodowici Niemcy!
Poinformowano, że ogólnie liczba dorosłych o niskich umiejętnościach czytania i pisania spadła - w 2011 roku było ich 7,5 miliona. Z 13,4 do 10,6 miliona osób zmniejszyła się liczba tych, którzy są w stanie zrozumieć tekst, ale słabo czytają i piszą z dużą liczbą błędów. Po części jest to skutek zastosowania testu o zmniejszonych wymaganiach językowych, do bardziej podstawowych niż w badaniach na lata 2010-2011, a po części badanie samych Niemców w większej puli niźli imigrantów czyli manipulacji badaniem testowym, żeby uzyskać lepsze wyniki.
Według minister edukacji Republiki Federalnej Niemiec Anji Karlitschek społeczeństwo i państwo powinny wspierać takich ludzi, wprowadzić programy obowiązkowej nauki języka niemieckiego ze zrozumieniem, szczególnie dla rodowitych Niemców. Zauważyła, że dorośli pokonują takie problemy z większymi trudnościami niż dzieci.
7,5 mln analfabetów w Niemczech
Pisania i czytania uczą się nie tylko dzieci w szkole. W Niemczech dla milionów dorosłych analfabetów Berlin i kraje związkowe oferować będą projekty alfabetyzacji. Obejmą one też napływających do Niemiec migrantów. W Niemczech 7,5 mln ludzi nie potrafi ani dobrze pisać, ani czytać. Jako tak zwani analfabeci funkcjonalni mają trudności z rozpoznawaniem liter, składaniem je w słowa i budowaniem z nich zdań. Mają też trudności z czytaniem i rozumieniem spójnych tekstów.
Analfabetami w ścisłym tego słowa znaczeniu dotkniętych jest, jak wykazały przeprowadzone badania, 2,3 mln osób w wieku produkcyjnym. Potrafią oni czytać i pisać jedynie pojedyncze słowa, ale nie potrafią układać z nich zdań.
Około 300 tysięcy mieszkańców Niemiec nie potrafi nawet poprawnie napisać swego imienia i nazwiska.
Badania w Niemczech w 2010 roku pokazały, że analfabeci całkowici (zupełny brak umiejętności czytania i pisania) stanowią 4,5% społeczeństwa Niemiec w grupie wiekowej od 18-ego do 64-ego roku życia. Analfabetyzm funkcjonalny dotyka 10% osób w tej kategorii wiekowej. Do populacji analfabetów całkowitych i analfabetów funkcjonalnych zalicza się ogółem 7,5 mln obywateli. Ponadto przeszło 25% dorosłego społeczeństwa (13,3 mln) ma trudności z pisaniem i czytaniem. Ogółem prawie 40% dorosłych mieszkańców Niemiec kwalifikuje się do grupy analfabetów, analfabetów funkcjonalnych oraz osób o niewystarczających umiejętnościach w zakresie czytania i pisania.
Dekada alfabetyzacji 2011-2021
Berlin i kraje związkowe zamierzają w ramach „Dekady na rzecz alfabetyzacji” w całych Niemczech pomagać takim osobom w lepszym odnajdywaniu się w życiu codziennym i zwiększeniu ich szans zawodowych. Na ten cel rząd Niemiec przeznacza 180 mln euro. Finansowane z tych środków mają być projekty, koncepcje nauczania oraz grupy samopomocy tworzone przez dotknięte analfabetyzmem osoby.
Naukowcy stwierdzili na podstawie badań w całym kraju, że liczba analfabetów w całych Niemczech jest wyższa niż przypuszczano. Pomimo, że większość ludzi z brakiem umiejętności pisania i czytania chodziła do szkoły, co siódma osoba do 64 roku życia ze względu na analfabetyzm tylko sporadycznie może brać udział w życiu społecznym. 60 procent osób z tej grupy pracuje zawodowo.
Autor książek dla dzieci Tim-Thilo Fellmer sam był analfabetą i od lat angażuje się na rzecz alfabetyzacji w Niemczech. Fellmer ocenia, że liczba 7,5 mln funkcjonalnych analfabetów w Niemczech jest realistyczna, ale może być o wiele wyższa niźli to wykazały badania na rok 2011. Zwiększyła się ona też na skutek napływu migrantów arabskich i muzułmańskich do Niemiec, którzy szczególnie odmawiają edukacji dziewczynek w szkołach. Dlatego w ramach alfabetyzacji będą oferowane również kursy dla migrantów poszukujących schronienia w Niemczech, chociaż każdy imigrant powinien być zobowiązany do intensywnej nauki języka kraju w którym się osiedla.
Wiele powodów analfabetyzmu
Najczęstszą przyczyną analfabetyzmu wśród osób, które uczęszczały do szkoły, jest legastenia. Chodzi o zaburzenia funkcyjne w mózgu, które sprawiają dzieciom trudności w nauce pisania i czytania. Do legastenii przyczyniają się wynaturzenia i zboczenia, w tym zażywanie w okresie szkolnym alkoholu (piwa) i narkotyków (marihuany, ajahuaski).
Częstą przyczyną analfabetyzmu są też warunki w domu rodzinnym, w którym nie przykłada się dużej wagi do edukacji, zniechęca dzieci do uczenia się, ignoruje zalecenia pedagogów, zwalnia z prac domowych. Winny jest też system szkolny, metody nauczania a nawet sami nauczyciele, bo wzorują się na idiotyzmach rodem z Finlandii zamiast wspierać rodzimą, dobrze sprawdzoną niemiecką edukację. Fellmer mówi, że w szkołach legastenia u uczniów jest rozpoznawana, jednakże tacy uczniowie są po prostu przepychani z klasy do klasy, co nie powinno mieć miejsca. Potrzebny jest także system szkół specjalnych dla dzieci opóźnionych w rozwoju umysłowym i z defektami typu dysleksja, dysgrafia i podobne.
„Przeciążone są obie strony – nie tylko dotknięci legastenią uczniowie, ale też nauczyciele, którzy uczą często w liczebnie dużych klasach” – tłumaczy autor książek dla dzieci. Jest on twarzą „Dekady alfabetyzacji” w Niemczech. Wskazuje on politykom i osobom dotkniętym analfabetyzmem na jedenaście działających już w Niemczech grup samopomocy dla analfabetów i zachęca do wzięcia spraw alfabetyzacji w swoje ręce, w bardziej zdecydowany sposób.
Światowy Dzień Alfabetyzacji to za mało
Proklamowanie przez UNESCO 8-ego września Międzynarodowym Dniem Alfabetyzacji zwraca uwagę na globalny problem krajów zachodnich, w tym Finlandii, Kanady i USA, nie tylko zgniłego zachodu Unii Europejskiej. Nie zmienia jednak faktu, że umiejętność czytania i pisania „jest ciągle jeszcze przywilejem”. Raport UNESCO z 2015 roku mówi o 781 mln analfabetów na całym świecie. Najbardziej rozpowszechniony jest analfabetyzm wśród kobiet krajów muzułmańskich, takich jak zacofana Arabia Saudyjska, okupowany przez USA-NATO Afganistan czy Indonezja. Najwięcej analfabetów – 557 mln - żyje tylko w 10 krajach świata.
Prawie osiem milionów ludzi w RFN to analfabeci
Około 7,5 do 8 mln mln dorosłych w Niemczech nie potrafi dobrze czytać i pisać, co nie oznacza to jednak, że ci ludzie nie chodzili kiedyś do szkoły - wręcz przeciwnie, zostali przepchnięci przez szkołę, osiągając wtórny analfabetyzm. Ernst Lorenzen nie posiada się z radości: "Przede mną nowe życie. Jestem zachwycony, że tak sobie radzę. Nie wiedziałem, że z książek można się dowiedzieć tak ciekawych rzeczy". Ernst Lorenzen zdobył się na odwagę i przyznał do swojej słabości. Założył nawet grupę samopomocy dla analfabetów i wtórnych analfabetów w Niemczech.
Jego problem z wtórnym analfabetyzmem uniemożliwiał znalezienie lepszej pracy, ale też zmuszał do szukania coraz to sprytniejszych wymówek i wymyślania coraz to bardziej wyrafinowanych strategii aby się nie skompromitować. W szkole często "zawracał głowę" nauczycielce. Pewnego dnia straciła cierpliwość i kazała mu zająć miejsce w ostatniej ławce. Tam miał "ładnie słuchać". Ponieważ chłopiec przestał cokolwiek rozumieć, opuścił szkołę.
Analfabeci mistrzami w zwodzeniu innych
Wielu uczniów mających te same problemy udaje, że boli ich ręka, albo ramię, i nie mogą pisać, albo mrugają oczyma i udają, że źle widzą i nie mogą odczytać tekstu z tablicy. Rodzice w swej głupocie pomagają młodocianym nieukom i leniwcom, starają się o lipne zaświadczenia o rzekomej dysleksji, dysgrafii i dysortografii, zamiast zagonić swoje nieudane bachorki do skuteczniejszej nauki i robienia wyników w szkole.
- Według obiegowego poglądu dorosły analfabeta jest osobą o ograniczonej inteligencji. Kto przyzna się do swojej słabości, musi się liczyć z tym, że będzie całe życie konfrontowany z tego typu stereotypem - twierdzi Peter Hubertus z zarządu Niemieckiego Związku Alfabetyzacji i Edukacji Szczebla Podstawowego w Münster.
Kiedyś niewykwalifikowani dorośli znajdowali pracę pomywacza w gastronomii, albo robotnika na budowie, gdzie czytanie i pisanie nie było potrzebne. Dziś nawet niewykwalifikowani bezrobotni muszą regularnie pisać podania o pracę, albo o zasiłek dla bezrobotnych. Co więcej - agencje pracy zakładają, że poszukujący pracy potrafią obsługiwać komputery, a to oznacza, że muszą umieć czytać pismo drukowane i pisać na klawiaturze komputera.
W Niemczech na lata 2011-2012 około 7,5 do 8 mln dorosłych nie potrafi dobrze czytać i pisać. Tę alarmującą liczbę tzw. funkcjonalnych (wtórnych) analfabetów ujawniła praca badawcza uniwersytetu w Hamburgu z 2011 roku. Wynika z niej również, że prawie 57 procent funkcjonalnych analfabetów pracuje oraz to, że w całych Niemczech dorośli analfabeci mają do dyspozycji zaledwie 20.000 miejsc na kursach niemieckiego. Większość z nich oferują uniwersytety trzeciego wieku (VHS).
Ponieważ kursanci przeważnie wstydzą się swojej "słabości" polegającej na analfabetyzmie, podobnie jak nosiciele HIV, chorzy na syfilis czy gruźlicę, umożliwia się im korzystanie z oddzielnego wejścia do budynku VHS i ćwiczenie w pomieszczeniach oddalonych od pozostałych. Lekcje dostosowane są do indywidualnych potrzeb zainteresowanych poprawą swojej sytuacji. Po pozbyciu się wstydu i stresu bycia analfabetą, co może trwać całe lata, uczestnicy kursów odwiedzają biblioteki, ratusz, albo biura podróży. Chodzi głównie o to, by wiedzieli jakie imprezy odbywają się w ich miastach. Wskutek braku umiejętności czytania i pisania ludzie ci bowiem zwykle w ogóle nie uczestniczą w życiu kulturalnym. Według najnowszych danych opublikowanych w związku z przypadającym na 8 września 2012 Światowym Dniem Walki z Analfabetyzmem w państwach Unii Europejskiej mieszka 75 do 90 mln osób, które nie potrafią wystarczająco czytać i pisać, by sprostać wyzwaniom dnia codziennego. W EU zamieszkuje ponad 508 mln czyli ponad pół miliarda ludzi (na 2018 rok).
W grupie niemieckich analfabetów na rok 2018 jest około 2,3 mln osób w wieku 18-64 lat, które nie potrafią w ogóle czytać ani pisać. Około 300 tysięcy mieszkańców Niemiec nie potrafi nawet poprawnie napisać swego imienia i nazwiska. Według danych Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) sytuacja jest tragiczna jeśli chodzi o napływających do Niemiec uchodźców analfabetów, z których ponad 80% nie jest w stanie nauczyć się niemieckiego w stopniu umożliwiających podjęcie pracy lub dalszego kształcenia. Najgorsze wyniki osiągają Erytrejczycy i Irakijczycy. W pierwszym półroczu 2017 roku w specjalnych kursach integracyjnych dla analfabetów wzięło udział około 43 tysiące osób. Było ich o 10 procent więcej w porównaniu z tym samym okresem 2016 roku.
Analfabetyzm w Finlandii
Przynajmniej ponad 600 tysięcy osób w Finlandii zmaga się z analfabetyzmem funkcjonalnym i wtórnym, co jest kuriozalne jak na kraj liczący zaledwie około 5,5 mln mieszkańców (na 2017 rok). Tymczasem krajowe media wydają się mieć do tego stosunkowo chłodne podejście. Może to wynikać z tego, że obawy związane z umiejętnością czytania i pisania rozmywają się w szerszej debacie o zmarginalizowanej młodzieży. Z Badania Kompetencji Osób Dorosłych PIAAC z 2012 roku wynika, że analfabetyzm funkcjonalny i wtórny dotyka ponad 70-80 milionów Europejczyków. To często cytowane dane i są podstawą europejskiej debaty politycznej na temat umiejętności czytania i pisania.
Nieco rzadziej podawany jest fakt, że w krajach skandynawskich, często przywoływanych jako godny podziwu przykład powszechnej alfabetyzacji, również występują problemy w zakresie czytania i pisania i to całkiem poważne. faktycznie poziom analfabetyzmu w krajach skandynawskich jest radykalnie zaniżany, a problem pomijany w mediach. Badanie PIAAC pokazało, iż w Finlandii, państwie, w którym mieszkam i pracuję, zaledwie ponad 4 miliony ludzi, ponad 600 tysięcy osób od 16 do 65 lat ma trudności wynikające z analfabetyzmu funkcjonalnego. W przypadku osób w wieku produkcyjnym liczba ta wynosi przynajmniej 370 tysięcy.
Jak na naród liczący zaledwie trochę ponad 5,5 milionów ludzi, ta liczba jest skandalicznie wysoka, to 1/9 społeczeństwa. Jednak profesjonalistów ds. mediów i edukacji, od zawsze zdumiewa, że w Finlandii nigdy nie podniosło się z tego powodu medialne oburzenie z prawdziwego zdarzenia albo chociażby takie, które byłoby proporcjonalne do wysokiego odsetka ludzi zmagających się z analfabetyzmem funkcjonalnym - który jest skutkiem tragicznie niskiego i kiepskiego poziomu edukacji w szkołach.
W mediach głównego nurtu Finlandii pojawiły się w latach 2015-2018 lakoniczne informacje o problemach związanych z brakiem umiejętności czytania i pisania oraz wezwania do podjęcia działań na rzecz alfabetyzacji społeczeństwa. Szczególnie słyszalny był głos społeczności edukacji dorosłych i organizacji zajmujących się kształceniem w obszarze czytania i pisania. Mimo to większość mediów podeszła do tej kwestii w sposób schizofreniczny, przypominając, że Finlandia wciąż jest rzekomym światowym liderem pod względem wysokich umiejętności czytania i pisania, chociaż duża liczba Finów pozostaje w tyle jako niedorozwoje i analfabeci wtórni, funkcjonalni. Brak solidnego systemu ocen i nagród za dobre wyniki w nauce powoduje zaniechanie nauki przez bardzo wielu uczniów w szkołach Finlandii.
Przez kilka lat od 2012 roku toczyła się – i nadal trwa – burzliwa debata narodowa o rzekomej marginalizacji młodych ludzi w Finlandii. Wiąże się ona z zaniepokojeniem młodzieżą NEET (niekształcącą się, niepracującą ani nieszkolącą się), a media głównego nurtu szeroko przedstawiały te problemy, chociaż zapomniały podać, że to skutek kulejącej oświaty z której usunięto oceny i kary za nieuctwo (najstraszliwszy błąd) oraz nagrody za wysokie oceny i dobre wyniki w nauce. Uaktywniło się trochę państwo: w 2013 roku wprowadzono program „Gwarancja dla młodzieży”, aby zapewnić młodym ludziom NEET zatrudnienie lub szkolenie. Obudziły się także NGO: dobrym przykładem jest fundacja We Foundation (założona przez właścicieli fińskiego przedsiębiorstwa Supercell produkującego gry), która poprzez realizację różnorodnych projektów chce do roku 2050 zminimalizować marginalizację młodzieży w Finlandii. Ogólnie jednak, kolejne pomysły na niszczenie edukacji w Finlandii, podobnie jak w Niemczech, powodują jedynie wzrost wtórnego analfabetyzmu i marginalizację młodzieży na rynku pracy, a wskutek tego zwiększoną przestępczość.
Problemy z czytaniem i pisaniem wynikające często z trudności w nauce są główną przyczyną marginalizacji. Tak naprawdę osoby zmarginalizowane i analfabeci to najczęściej, ogólnie rzecz biorąc, te same osoby. Podkreślił to w 2017 roku Mikko Heinikoski, kierownik ds. edukacji Centralnej Organizacji Fińskich Związków Zawodowych. W swoim blogu na platformie EPALE zauważył, że 600 tysięcy osób w Finlandii ukończyło edukację szkolną tylko na poziomie podstawowym (sześć klas jak w XIX wieku). Ta liczba równa się liczbie analfabetów funkcjonalnych, ponieważ w dużej mierze mówimy o tej samej grupie osób. W naturalny sposób, populacja analfabetów obejmuje także wiele osób starszych, ale NEET i młodzież o niskich umiejętnościach w znacznym stopniu wypełniają jej szeregi i są bardziej zauważalni - nie mają renty ani emerytury i muszą gdzieś pracować, albo kraść jako złodzieje z konieczności.
Badania we Francji i Anglii
Ostrożne badanie we Francji (lata 2004-2005) wyłoniły wśród dorosłego społeczeństwa w wieku produkcyjnym (około 40 mln) grupę wielkości 3,1 mln osób, które – zgodnie z przyjętą skalą umiejętności - zakwalifikowano jako analfabetów funkcjonalnych (9% populacji w wieku produkcyjnym). Badaniami objęto wyłącznie osoby, które uczęszczały do szkół we Francji. 59% analfabetów funkcjonalnych to mężczyźni, tym samym 11% populacji mężczyzn we Francji nie potrafi czytać i pisać, podczas gdy wśród kobiet – 8%. Zdecydowana większość francuskich analfabetów funkcjonalnych (74%) opanowała język francuski w dzieciństwie w środowisku domowym jako jedyny język.
Badania przeprowadzone w Anglii w 2011 pozwoliły ustalić, że 14,9% (ponad 5 mln) Anglików to analfabeci funkcjonalni. Raporty z różnorakich badań dotyczących umiejętności czytania i pisania pośród obywateli UK są alarmujące. Aczkolwiek te twierdzące, że jeden na 5 to analfabeta są z pewnością przesadzone, to już mówiące, że jeden na dziesięciu ma problemy – są bliższe prawdy. Choć w Polsce mogliście nie uświadczyć analfabety przez całe życie, tutaj takich spotkacie z łatwością. I to nie przyjezdnych, ale autochtonów z krwi i kości.
Fundacja The World Literacy ujawniła jakiś czas temu, że w całej Wielkiej Brytanii mieszka do ośmiu milionów ludzi, którzy są praktycznymi analfabetami. Tzn. nie żeby nigdy nie chodzili do szkoły, ale na dzień dzisiejszy mają problem z odcyfrowaniem etykietki na lekarstwie (za trudne wyrazy), nie mówiąc już o użyciu książeczki czekowej. Taka nędza umysłowa ma kosztować brytyjską gospodarkę miliardy funtów rocznie. To oczywiście niepokojące, chociaż podobny sposób określania analfabetyzmu jest trochę naciągany (zwłaszcza, że z książeczką czekową wielu całkiem dobrze czytających ma problemy). Do tego definicja analfabetyzmu użyta przez ową australijską fundację jest dość szeroka i zawiera również tych, którzy coś tam dukają...
Badanie Joseph Rowntree Foundation (JRF) wskazuje, że jakieś 5 milionów dorosłych Brytyjczyków nie posiada podstawowych umiejętności z dziedziny pisania i czytania, do tego stopnia, że nie nadają się do pracy. 1 na 20 czyli 1/5 populacji ma umiejętności 5-latka. 25% ma problemy z prawidłowym odczytaniem rozkładu jazdy autobusu – tzn. znają znaki, ale taka tabela jest dla nich za trudna. Z kolei rządowe dane wskazują, że około 28% dorosłej populacji w tym kraju, ma tzw. Literacy level 1 albo poniżej albo poniżej (literacy – umiejętność pisania i czytania). Odpowiada to stopniom za egzamin GCSE od D to G. Żeby go w ogóle zdać, trzeba osiągnąć co najmniej C. Tak więc już wykształcenie Brytyjczyków na poziomie podstawowym pozostaje na niskim poziomie.
Zjednoczone Królestwo WBiIP (Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej) plasuje się przez to wśród najmniej wykształconych krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). To na dodatek jedyny kraj OECD, w którym średni poziom umiejętności pisania i czytania wśród 16-18-latków jest słabszy niż osób w przedziale od 55 do 65 roku życia. Tak się bowiem składa, że w innych krajach rozwiniętych młodzi ludzie są raczej lepsi w tej dziedzinie niż starsze pokolenie. Tylko w UK jest na odwrót, co świadczy o generalnym upadku systemu szkolnictwa. Dodatkowo podobnie słabo jest z młodzieżą jeżeli chodzi o umiejętność liczenia, w tym podstawowych działań arytmetycznych. Jakieś 29% owych nastolatków osiąga Level 1, w porównaniu do 26 procent 55 do 65-latków.
Według OECD Anglicy w wieku 16 do 19 lat są najsłabsi spośród młodzieży z 23 krajów rozwiniętych jeżeli chodzi o zdolność czytania i pisania i na 22-gim miejscu co do umiejętności liczenia. Poza tym Anglia posiada trzy razy więcej niedokształconych 16-19 latków niż nawet takie kraje jak Japonia, Korea Południowa, Finlandia i Holandia. W raporcie z 2012 roku sugerowano, że UK powinno więcej zainwestować w podstawową edukację, zamiast rozwijać swoje uniwersytety. Te produkują bowiem i świetnych naukowców, cóż kiedy dzieje się to kosztem intelektualnej polaryzacji społeczeństwa. Obok kadry naukowców w UK zamieszkują tłumy analfabetów, wtórnych i funkcjonalnych oraz poszkolnych czyli wypuszczonych ze szkół jako "przepchnięci" - bo się nie stresuje uczniów "zostawianiem na drugi rok w tej samej klasie", chociaż w sposób oczywisty jest to absolutnie konieczne (sama taka możliwość mobilizuje największych nieuków do podciągnięcia się z przedmiotów jakie zaniedbali.
Analfabetyzm w bogatych krajach Dzikiego Zachodu
Z problemem analfabetyzmu parają się kraje zamożne świata kapitalistycznego. Na przykład w Wielkiej Brytanii 15 procent ludności nie posiada umiejętności czytania i pisania nawet na poziomie 11-letniego dziecka (w samej Anglii jest lepiej niż w całym GB). Podobnie sytuacja przedstawia się w USA, gdzie wedle ostrożnych badań 14 procent dorosłych (45-50 mlnu osób) nie jest w stanie zrozumieć artykułów prasowych bądź prostych instrukcji obsługi. Dodatkowy problem USA to analfabeci z urodzenia, bo około 4 mln ludzi żyjących w USA nigdy nie uczyło się ani czytać ani pisać ani liczyć (w Wielkiej Brytanii to tylko 650 tysięcy osób, a w Szwecji to tylko około 100 tysięcy ludzi, a w Kanadzie tylko 360 tysięcy). Ogólem analfabetów funkcjonalnych w Kanadzie na 37 milionów mieszkańców jest prawie 5,5 milionów osób (14,6 procent populacji). W Finlandii od wielu lat wskaźnik analfabetyzmu funkcjonalnego i wtórnego oscyluje wokół 11 procent społeczeństwa (ponad 600 tysięcy osób) pokazując jak fatalnym jest tamtejsze szkolnictwo. Jeśli chodzi o Niemcy, zakłada się nawet, że wskaźnik analfabetyzmu wzrasta, brak jednak dokładnych danych i szerszych badań oficjalnych na ten temat (badania częściowe są na początku artykułu), gdyż rząd niemiecki unika rozmów na takie trudne tematy społeczne jak analfabetyzm wtórny i analfabetyzm funkcjonalny. W Niemczech jest także problem około 820 tysięcy analfabetów pierwotnych, którzy całkowicie nie umieją czytać ani pisać ani liczyć, bo nigdy się tego nie uczyli. Jakoś nie widać tego zapowiadanego w latach 90-tych XX wieku wysypu dzieci z genialnymi duszami Indygo i Kryształowymi, które zasiliłyby populację geniuszy i wybitnych talentów oraz podniosły społeczeństwa na wyższy poziom edukacji - na razie, przez dwie pierwsze dekady XXI wieku wychodzi odwrotnie, rodzi się więcej dzieci mrocznych, a nieuctwo i analfabetyzm mają większą rzeszę zwolenników i popleczników.
Uzdrowienie edukacji szkolnej
Podstawą dobrej, zdrowej edukacji jest stosowny system ocen ukazujący wyniki w nauce, system kar i nagród dla uczniów, a także możliwość zostawiania dzieci na drugi rok celem powtórzenia klasy w której ma niskie wyniki w nauce. Konieczny jest także system szkolnictwa specjalnego dla dzieci opóźnionych w rozwoju i zaniedbanych w edukacji oraz system kar dla rodziców, którzy przyzwalają na nieuctwo swoich dzieci (zwalniają z zajęć, załatwiają zwolnienia z przedmiotów, robią z dzieci chorych na różne formy dys- byle nie musiały się uczyć). Bez tych podstawowych narzędzi każdy system edukacji będzie kulawy i dziurawy wiodąc do wzrostu analfabetyzmu, a w konsekwencji głupoty i cierpienia nieuków w społeczeństwie. Dziwne tylko, dlaczego zachodnim korporacjom i rządom tak zależy na tym, aby znacząca część społeczeństw pozostawała zmarginalizowana, bez należytej edukacji z popadaniem w przestępczość i inne patologie społeczne? Już dawni filozofowie tacy jak Platon zauważali prawidłowość, że jeden mędrzec wśród grupy głupców cierpi prześladowania, a jeden głupiec wśród grupy mądrych zaniża poziom. I zgodnie z tym należy kształtować system szkolnictwa - z osobnymi klasami dla geniuszy i dzieci zdolnych oraz z osobnymi dla dzieci opóźnionych w rozwoju i słabo uzdolnionych.
Wszelkie pseudo reformy edukacji w Polsce oparte na wzorcach niemieckich, skandynawskich czy finlandzkich zmierzają jedynie do zrobienia z Narodu Polskiego analfabetów funkcjonalnych i wtórnych na modłę tych zdegenerowanych systemów oświatowych germańskiego pochodzenia (fiński także jest wzorowany na niemieckim). Idealna to była edukacja w epoce PRL, szczególnie w latach 70-tych XX wieku - z klasami profilowanymi w liceach, z podziałem na klasy zależnie od stopnia zdolności i wyników w nauce (cztery pięć klas, z uczniami od najlepszych w klasach A do najgorszych w klasach D lub E), systemem szkolnictwa zawodowego, solidnym i dość ostrym systemem ocen oraz możliwością karania uczniów przez nauczycieli i dyrekcję za niesubordynację, wybryki i niskie oceny. Groźba piętna przeniesienia do szkoły specjalnej dla opóźnionych w rozwoju także była skutecznym narzędziem dobrej edukacji wysokiego poziomu. Zamiast klas integracyjnych powodujących, że przez jednego ucznia obniża się znacząco poziom edukacji całej grupy szkolnej, powinny być klasy dla geniuszy i dzieci wybitnie uzdolnionych z poszerzonym programem nauczania, a dla opóźnionych w rozwoju i nieuków oddzielne szkoły specjalnej edukacji na poziome prostej alfabetyzacji (nauka czytania ze zrozumieniem i liczenia arytmetycznego). To właśnie tzw. klasy integracyjne najbardziej podle demotywują znaczącą część uczniów i wyraziście obniżają poziom edukacji - i trzeba uznać je za rażący błąd systemowy do szybkiego wyeliminowania.
Planową po II wojnie światowej w Polsce Ludowej akcję likwidacji analfabetyzmu w przeprowadził w latach 1949–1952 rząd Polski Ludowej ze wsparciem ZSRR (Rosji i państw radzieckich w ZSRR). Pierwsze próby podjęto już w 1945 roku. Departament Oświaty i Kultury Dorosłych Ministerstwa Oświaty opracował projekt dekretu o obowiązkowym nauczaniu analfabetów. Jednak dopiero ustawa z 7 lipca 1949 roku wprowadziła obowiązek bezpłatnej nauki dla analfabetów i półanalfabetów od 14 do 50 roku życia. Na Ludowe Wojsko Polskie również nałożono obowiązek nauczania żołnierzy odbywających służbę wojskową. Każdy więzień także podlegał podstawowej edukacji w zakładach karnych i aresztach (w zamian było wcześniejsze zwolnienie warunkowe). Świadectwa ukończenia kursu otrzymało 618.298 osób. W 1952 roku sejm polski uchwalił zakończenie akcji alfabetyzacji w granicach PRL. W 1958 rozpoczęto likwidację wtórnego analfabetyzmu, który stał się zjawiskiem marginalnym i wynosił w 1978 – 0,9% (poziom liczebny osób rzeczywiście poważnie upośledzonych umysłowo), nawet wedle badań i analiz niezależnych (w tym kościelnych). Jak jest dobry rząd i dobra dla Narodu Polskiego władza, to problem z analfabetyzmem znika w ciągu kilku lat - tylko nie można edukacji powszechnej wzorować na krajach o wysokim stopniu analfabetyzmu wtórnego i funkcjonalnego takich jak USA, Wielka Brytania, Niemcy czy Finlandia...
LINKI
Niechęć do nauki w chorobach i zaburzeniach psychicznych:
https://lalitamohan-himawanti.blogspot.com/2013/12/niechec-do-nauki-w-chorobach.html
Artykuł zamieszczony także na portalu Zakonu Iluminatów (Oświeconych Mistrzów):
https://illuminati-oswieceni.blogspot.com/2019/05/analfabetyzm-niemcy-finlandia-gb-usa.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz