niedziela, 1 listopada 2020

PSYCHOFANS - Lelon na Wolności - Stracił Pilną Operację

Psycho Fans: bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach chorych! 

Marcin L. ps. Lelon nie doczekał się operacji kręgosłupa! Marcin L. w październiku 2020 roku miał przejść poważną operację kręgosłupa. Do tej nie doszło, ponieważ oskarżony w procesie Psycho Fans nie wyszedł na czas z aresztu. Jak twierdzi jego rodzina, brakowało właściwej opieki medycznej i odmawiano mu koniecznych badań. - Bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach - pisze Marcin L. do Sądu Okręgowego w Katowicach. Dyrekcja aresztu śledczego w Gliwicach fałszuje dokumentację medyczną, oszczędza na operacjach ratujących zdrowie i życie aresztantów siedzących latami bez wyroków (formalnie niewinnych)! 

W czwartek, 22 października 2020 roku, miała się odbyć kolejna rozprawa w procesie Psycho Fans. Do tej jednak nie doszło ze względu na głosy adwokatów, którzy obawiają się o zdrowie i życie oskarżonych. Tydzień wcześniej jeden z nich skarżył się na trudności z oddychaniem, kaszel i gorączkę, a pomocy musiał udzielić mu zespół medyczny pogotowia ratunkowego. Z kolei u Macieja M. potwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2 czyli koronawirusowym przeziębieniem. Co prawda mężczyzna nie został doprowadzony do sądu, ale podczas poprzedniej rozprawy miało z nim kontakt wielu współoskarżonych. Oburzenie na działanie PiSowskiego sądu reżimowego  wywołał fakt, że informację o stanie zdrowia M. przedstawiono dopiero po kilku godzinach i za zamkniętymi drzwiami, bez udziału mediów. Obrońcy Psycho Fans zwrócili się więc do prezes Sądu Okręgowego w Katowicach z prośbą o wyjaśnienia i odroczenie rozpraw do czasu ustalenia stanu zdrowia wszystkich oskarżonych. 

Skład sędziowski pochylił się jednak 22 października 2020 roku nad wnioskami o zwolnienie z aresztów części oskarżonych i w przytłaczającej większości odpowiedział na nie pozytywnie. - Nie uwzględniono jedynie wniosku Arkadiusza Sz. W pozostałych ośmiu przypadkach sąd zdecydował o zmianie środków zapobiegawczych i zwolnieniu oskarżonych z aresztów - mówi sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. Wobec oskarżonych zastosowano poręczenia majątkowe w kwocie od 10 do 80 tysięcy złotych, zakaz zbliżania się do tzw. małych świadków koronnych, zakaz opuszczania kraju, a także dozór policyjny - bo sąd chce wyjść z twarzą z oskarżeń opartych na demagogiach i konfabulacjach jakiegoś ćpuna uwazanego za świadka koronnego, tzw. sześćdziesiątki (to od artykułu o małym świadku koronnym). W cywilizowanych krajach, świadek koronny musi dostarczyć dowodów wystarczających do skazania, a w Polsce może bełkotliwie wygadywać bez pokazania dowodów, co mu ślina na język przyniesie, a do tego na podstawie takich konfabulacji i demagogii, często absurdalnych więzi się ludzi, najczęściej niewinnych zarzucanych im czynów. Zwolnieni w dniu 22 października 2020 po długiej walce o odzyskanie wolności z aresztów zostali: 

Grzegorz K., Robert P., Mateusz L., Marcin L., Mariusz S., Konrad S., Szymon U., Adam W. 

Dla przykładu Marcin L. ps. Lelon prosił o zwolnienie ze względu na zły stan zdrowia. W 2012 roku przeszedł operację usunięcia przepukliny z kręgosłupa, a teraz wymaga kolejnej. Z kolei Mateusz L. w swoim wniosku odwoływał się do tego, że postawione mu zarzuty są oparte na sprzecznych i wątpliwych zeznaniach tzw. małych świadków koronnych. Obaj są już na wolności. - To dopiero początek naszej drogi. Kiedy sąd uniewinni osoby, które były bezprawnie przetrzymywane w aresztach, będziemy domagać się odszkodowań i zadośćuczynienia. Nasi mężowie i synowie spędzili w zamknięciu dwa lub trzy lata z dala od rodzin. Niektórzy stracili pracę. Nie zostawimy tego - zapowiadają rodziny oskarżonych w rozmowie z mediami i prasą. 

Areszt uniemożliwił choremu poważną operację kręgosłupa 

Marcin L. wyszedł z aresztu, ale na operację kręgosłupa nie zdążył! Psycho Fans wychodzą z aresztów. Kibice Ruchu Chorzów zostają zwolnieni przez sąd, ale pozostaną pod dozorem policji, bo zarzuty najczęściej są spreparowane, fałszywe, wyolbrzymione. Może niektórzy powinni dostać mandat za złe zachowanie, ale nie ma powodów do przetrzymywania w aresztach wydobywczych reżimu PiSowskiego, który także zajmuje się działalnością terroryzowania kobiet i dziewcząt walczących o swoje prawa na ulicach. Sąd zwolnił z aresztów ośmiu oskarżonych w procesie Psycho Fans, nałożono na nich poręczenia majątkowe od 10 do 80 tysięcy złotych, dozór policji czy zakaz opuszczania kraju. - Kiedy sąd uniewinni osoby, które były bezprawnie przetrzymywane w aresztach, będziemy domagać się odszkodowań i zadośćuczynienia - zapowiadają rodziny oskarżonych w rozmowie z prasą i wolnymi mediami.  I mają rację, bo areszt tymczasowy nie powinien trwac dłużej niż trzy miesiące, a każde jego bezmyślne przedłużanie, to zbrodnia przeciwko Narodowi Polskiemu dokonywana przez reżim PiSowski! 

Marcin L. (ps. Lelon) o zwolnienie z aresztu prosił m.in. ze względu na zły stan zdrowia. W 2012 roku przeszedł poważną operację usunięcia przepukliny z kręgosłupa, ale ta później pojawiła się w innych miejscach, więc przez długi czas musiał poddawać się żmudnej rehabilitacji. - W roku 2017 Marcin L. ksywa Lelon doznał upadku ze schodów, jego stan się pogorszył i został skierowany na ponowną operację przez trzech neurochirurgów, w tym przez lekarza, który operował go kilka lat wcześniej. Czekał w kolejce, wciąż chodził na rehabilitacje, aż nagle aresztowano go w maju 2018 roku - opowiada mediom rodzina Marcina L. 

Jak twierdzi, lekarz w areszcie śledczym zwany przez osadzonych "Konowałem" nie dopatrzył się u niego potrzeby przeprowadzenia żadnego zabiegu, choć osadzony wielokrotnie zgłaszał problemy ze zdrowiem, a kilku innych ekspertów kierowało go na stół operacyjny. - Sąd zwrócił się do dyrektora Aresztu Śledczego w Gliwicach o pilną konsultację neurochirurgiczną, a w odpowiedzi dostał informację, że taka została przeprowadzona w 2018 roku i nie było żadnych bezwzględnych wskazań do operacji. W tym samym czasie w kartotece pojawił się wpis, że pacjent takiej konsultacji nie wymaga i nie skarży się na zły stan zdrowia, choć nikt go nie badał! - dodaje rodzina. Rodzina mówi wprost, potwierdza to również Marcin L. ps. Lelon w piśmie skierowanym do Sądu Okręgowego w Katowicach, że chodzi o fałszowanie dokumentów medycznych, które według wielu innych osadzonych w aresztach tymczasowych i ZK jest nagminne, przy czym śląskie areszty w Gliwicach i Bytomiu należą do najgorszych. 

- Bezczelnie fałszuje się i manipuluje wpisami w kartotekach zdrowia, ponieważ w dniu 22 września 2020 roku pytałem wychowawcę, czy coś wiadomo w mojej sprawie i on po wykonaniu telefonu do ambulatorium przekazał mi, że żadna decyzja nie została jeszcze podjęta, a jednak jakimś cudem w karcie leczenia pojawił się wpis, o którym wspominałem, z dnia 17 września 2020 - pisze Marcin L. 

Operację z Narodowego Funduszu Zdrowia wyznaczono na październik 2020 roku. Miały ją poprzedzić konkretne badania, na co również trzeba było czasu, którego zabrakło. Marcin L. decyzję o wyjściu na wolność usłyszał w czwartek, 22 października 2020 roku. Termin operacji niestety przepadł. W środę, 28 października 2020 roku, niektóre media wysłały prośbę o komentarz do Aresztu Śledczego w Gliwicach. Do momentu publikacji tekstu w niedzielę, 1 listopada 2020, nie otrzymały odpowiedzi. Ponownie zwróciliśmy się do AŚ Gliwice z prośbą o wyjaśnienia. Całkiem możliwe, że jak w wielu innych przypadkach, dyrekcja aresztu obiecała operację, ale jej de facto nie planowała, bo jakoś to będzie, a oskarzonego może się zwolni, a może przeniesie do innego aresztu, gdzie sobie zacznie czekać od nowa. I tak to jest niestety z leczeniem się w aresztach tymczasowych i zakładach karnych oraz ośrodkach detencyjnych (gdzie jest najgorzej). 

On nie jest z ekipy Psycho Fansów”. Mimo to ma zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej! Marcin L. ksywa Lelon składając wyjaśnienia przed Sądem Okręgowym w Katowicach nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. - Uważam, że jestem oskarżony tutaj tylko z pomówienia bez dowodów. Odnosząc się do zarzutu mojego rzekomego udziału w grupie przestępczej przytoczę tylko kilka wypowiedzi współoskarżonych, cytuję: „On przestał się udzielać i jeździć na mecze, nie kojarzę go z żadnych awantur”, „On nie jest z ekipy Psycho Fansów” czy „Osoba, której ja nie uważam za członków ekipy, a to z tego powodu, że nie uczestniczyła w ustawkach, to Lelon” - mówił inny oskarżony. 

Jak podkreślał, do 2012 roku był aktywnym kibicem Ruchu Chorzów. Regularnie chodził na mecze domowe i wyjazdowe, interesował się tym, co związane z klubem, ale wtedy pogorszył się mocno stan jego zdrowia. - Tamten rok był pewnego rodzaju zwrotnym w moim życiu otwierającym oczy na wiele rzeczy dlatego właśnie postanowiłem poświęcić się tylko pracy rodzinie i ich potrzebom. Nie robię z siebie męczennika ponieważ wiem, że jestem człowiekiem i nie jestem święty, ale na pewno nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi czynów - zeznał Marcin L. ps. Lelon. Zarzuty Marcinowi L. ksywa Lelon postawiono na podstawie konfabulacyjnych i demagogicznych zeznań tzw. małych świadków koronnych. Przede wszystkim Łukasza B. (ps. Baluś), znanego dilera narkotyków i handlarza kobietami sprzedawanymi do burdeli chronionego przez Centralne Biuro Śledcze Policji z powodu zbieżnych interesów (gość dużo wie o wysokich rangą funkcjonariuszach CBŚP i ich ciemnych interesach). Oskarżony Marcin L. ps. Lelon uważa, że to pomówienia oraz zemsta za to, że przestał chodzić na mecze i udzielać się w środowisku kibiców.

Marcin L.: „Czy mogłem brać udział w bójce po odcięciu dwóch palców?” 

Zdaniem prokuratury Lelon w 2010 roku brał udział w pobiciu kibiców GKS-u Katowice na sali gimnastycznej szkoły w Mysłowicach. Ten broni się, że dwa miesiące wcześniej doznał poważnego wypadku. Podczas pracy w katowickiej kopalni Wujek maszyna ucięła i przemieliła mu kciuk oraz palec wskazujący prawej dłoni. Ten pierwszy udało się uratować. Drugi amputowano, a leczenie trwało ponad rok. - Opatrunek codziennie musiała zmieniać mi pielęgniarka i obmywać ranę, by nie wdało się zakażenie. Każde dotknięcie wiązało się ze wzmocnieniem i tak straszliwego bólu, towarzyszącego mi każdego dnia - opisywał Marcin L. ps. Lelon i pytał, czy w takim stanie mógłbym brać udział w bójce. Dodawał również, że według zeznań współoskarżonych w tym zdarzeniu brała udział tylko „gruba” ekipa, czyli starzy, doświadczeni chuligani. On do nich nie należał.

Zamiast demolować stadion GieKSy pomagał choremu ojcu 

Trzeci i ostatni zarzut, który postawiono Marcinowi L. to kradzież flag GKS-u Katowice w 2017 roku. Wtedy Psycho Fans wpadli na stadion miejscowego klubu, zdemolowali wnętrze, a z magazynu, który zajmowali kibice, wynieśli dziesiątki żółto-zielono-czarnych flag. Według zeznań tzw. małych świadków koronnych Marcin Lelon miał być wtedy na „obcince”, czyli zwiadach, gdzie obserwował, co dzieje się na obiekcie przy ul. Bukowej i wokół niego. Oskarżony uważa, że to jedynie domysły i pomówienia. - Nie brałem udziału w kradzieży jakichkolwiek flag, od dawna nie byłem aktywnym kibicem, a całą swoją siłę i uwagę kierowałem na dzieci, rodzinę i schorowanego ojca. A w dniu zdarzenia w godzinach wieczornych jak co tydzień w czwartki byłem w swoim rodzinnym domu, w którym się wychowałem - mówił Marcin L. ksywa Lelon! Jego ojciec jest chory psychicznie i posiada umiarkowany stopień niepełnosprawności, ma za sobą kilka prób samobójczych, a syn przyjeżdżał do rodzinnego domu, aby mu pomóc. - tak zgodnie zeznają sąsiedzi. 

Dyrektor aresztu w Gliwicach, mjr Dariusz Wajszczyk słynie z tego, że uniemożliwia widzenia osadzonym z rodzinami, pozbawia aresztantów oraz więźniów (są także oddziały więzienne oprócz aresztowych) dostępu do wolnej prasy, nie pozwala na otrzymywanie i czytanie książek, nie chce realizować w przyzwoity sposób tak zwanych diet światopoglądowych (wegetariańskich, religijnych etc), utrudnia wszelkie leczenie i terapie jakie powinni otrzymywać osadzeni w areszcie tymczasowym czy zakładzie karnym! Nawet biblioteka aresztu jest kiepsko zaopatrzona i trudno się do niej dostać, nie ma nawet czytelni z prasą, żadnych programów kulturalno-oświatowych. W kantynie także nie można nic zamówić, co nie jest typowe dla jednostek penitencjarnych w Polsce. Dyrekcja nie reaguje na skragi i zażalenia, a jego biurokraci ze wsparciem PiSowskiego dyrektora okręgowego służby więziennej w Katowicach zawsze odpisują, że skarga jest bezzasadna. Tymczasem, generalnie większość skarg zasługuje zawsze na uwzględnienie, czasem całkowicie, a czasem częściowo, bo ludzie nie skarżą się bez powodu. Chodzą także słuchy od zwalnianych osadzonych z aresztów, że tradycyjne ręczne torturowanie osadzonych poprzez katowanie ich w celach lub na korytarzach Aresztu Śledczego przybiera coraz bardziej złowrogie formy, bo dyrektor nie cierpi żadnej formy sprzeciwu ani emocji osadzonych - a te w aresztach zawsze są silne. Najgorzej mają osadzeni nie znający języka polskiego, Ukraińcy, Gruzini, Słowacy, Czesi, Rosjanie, Litwini - ci są bici regularnie, bo nie gwarantuje im się tłumaczy i z nikim nie mają jak się dogadać. To jest dopiero temat dla mediów i pracy oraz telewizji. Niestety, areszt sam dba o to, żeby jego system monitoringu wyłączyć odpowiednio tak, aby nic się z pobicia czy torturowania osadzonych nie nagrało. Taki to jest system aresztów wydobywczych reżimu PiSowskiego Ziobry i Kaczyńskiego! 

Kamil D. sam załatwił ekspertyzy swojej niewinności  

Wcześniej o tydzień na procesie Psycho Fans z 11 października 2020: Kamil D. zmiażdżył demagogiczną prokuraturę swoimi dowodami. Sam zapłacił za ekspertyzę, jakiej nie przeprowadzili śledczy, chociaż powinni, bo prokuratura ma obowiązek weryfikować dowody ekspertyzami kryminalistycznymi, a nie polegać tylko na konfabulacjach i demagogiach zaćpanych świadków koronnych, tzw. sześćdziesiątek! Kamil D. trzykrotnie zwracał się do zwyrodniałej prokuratury ziobrowniczej, aby powołać biegłego, który mógłby potwierdzić lub wykluczyć jego udział w kradzieży flag GKS-u Katowice. - Na żaden z wniosków pisowski prokuratorski tępak nie odpowiedział - powiedział Kamil D. W końcu został zwolniony z aresztu i sam, za własne pieniądze, zlecił sporządzenie opinii w Instytucie Badań i Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Eksperci jednoznacznie stwierdzili, że to nie on zamykał bramę stadionu na łańcuch. Tym samym Kamil D. zmiażdżył efekty niedbałej pracy śledczych czy raczej pseudośledczych działających na zlecenie mafii policyjnej i prokuratorskiej, która sama czerpie korzyści z wielu przestępstw jakich się dopuszcza. 

We wrześniu i październiku 2020, a procesy były co czwartek, oskarżeni w procesie Psycho Fans podważają wyniki pracy niedorozwoju umysłowego w postaci prokuratora Marcina Michalskiego, który przygotowywał akt oskarżenia w tej sprawie. Składając wyjaśnienia wskazują liczne błędy i chwiejne podstawy do postawienia im konkretnych zarzutów, które są konfabulacjami i demagogiami małych świadków koronnych czyli naćpanych sześćdziesiątek, dodatkowo zwykle opłacanych z funduszu operacyjnego policji bądź zajmującymi się szkalowaniem i pomawianiem na żądanie w zamian za bezkarność i co gorsza prawo do popełniania kolejnych przestępstw pod ochroną policji i prokuratury (tak to niestety działa w Polsce). Jednak prawdziwą bombę na efekty pracy Prokuratury Krajowej zrzucił już w czwartek, 8 października 2020, Kamil D. ps. Kamel.

Przypomnijmy, że Kamil D. został oskarżony o kradzież flag GKS-u Katowice oraz Rakowa Częstochowa, pomoc w ataku na kibiców Banika Ostrawa, a także udział w rzekomej zorganizowanej grupie przestępczej. Zatrzymano go na początku 2019 roku i osadzono w areszcie śledczym. Z tego został zwolniony po niespełna roku z uwagi na chorobę syna i idące za tym ciężkie problemy rodzinne. W grudniu 2019 roku Kamil D. ksywa Kamel nie tylko odzyskał wolność, ale przede wszystkim mógł zająć się zbieraniem dowodów, które mają potwierdzić jego niewinność. Zwrócił się do Instytut Badań i Ekspertyz Sądowych w Krakowie, aby za własne pieniądze wykonać ekspertyzę, która potwierdzi lub wykluczy jego udział w kradzieży flag. - Do osób prowadzących postępowanie zwracałem się trzykrotnie o powołanie biegłego antropologa. Na żaden z wniosków prokurator nie odpowiedział. Mało tego, zadzwonił do mojego obrońcy, aby te wnioski wycofać - powiedział Kamil D. 

O udział w tym zdarzeniu Kamil D. został oskarżony na podstawie zeznań jednego z tzw. małych świadków koronnych, czyli konfabulanta i demagoga Łukasza B. ps. Baluś, który stwierdził, że Kamel zamykał na łańcuch bramę stadionu. W akcie oskarżenia załączono zdjęcie z monitoringu, na którym widać rosłego mężczyznę, który rzeczywiście dokonuje tego czynu. Czy był to Kamil D.? Ocena ekspertów jest jednoznaczna. - Przeprowadzone badania z zakresu antroposkopii oraz antropometrii wykazały znaczące różnice w zakresie typu budowy sylwetki, jak również wysokości sylwetki. (...) Można zdecydowanie wykluczyć, iż M1 (nieznany mężczyzna widoczny na nagraniu) to Kamil D. - pisze Amanda Krać, specjalistka ds. antropologii. 

W badaniu wykazano, że mężczyzna zamykający bramę stadionu GKS-u Katowice jest wyższy o co blisko 10 centymetrów od Kamila D. Ponadto ich sylwetki są zupełnie do siebie niepodobne. Baluś groził, że "wyprostuje" Kamela w ramach prywatnej zemsty. Dlatego obciążył go w zeznaniach! Kamel podtrzymał swoje stanowisko z października 2019 roku, kiedy to nie przyznał się przed Sądem Okręgowym w Katowicach do żadnego z zarzucanych mu czynów i złożył obszerne wyjaśnienia, o których pisały media i portale relacjonujące rozprawę. 

Zdaniem oskarżonego Łukasz B. obciążył go w swoich zeznaniach z powodu konfliktu, który ciągnie się pomiędzy nimi od kilku lat. Wszystko zaczęło się w 2013 roku, kiedy Kamil D. założył stowarzyszenie Niebiescy. Zajmowało się ono m.in. atmosferą na stadionie przy ul. Cichej 6, ale też poprawą bezpieczeństwa. W tym celu zaplanowano szkolenie z udziałem funkcjonariuszy policji. - Kiedy Łukasz B. "Baluś" się o tym dowiedział, wpadł w szał - zeznawał Kamil D. Kolejną kością niezgody miały być pieniądze z organizacji wyjazdów kibiców na mecze Ruchu Chorzów, które Baluś rzekomo chciał zachować dla siebie - Łukasz B. żądał ode mnie, żebym okradł kibiców własnego klubu. Nie było na to zgody - dodawał.

Podczas czwartkowej rozprawy Kamil D. poprosił o dołączenie do akt sprawy fragmentów rozmów, w których Łukasz B. z anonimowego konta grozi, że go "wyprostuje", co miało oznaczać, że "zagra frajersko" i złoży obciążające go zeznania, na podstawie których później postawiono mu zarzuty. Ponadto oskarżony złożył liczne wnioski o powołanie dodatkowych świadków, sprawdzenie bilingów rozmów, geolokalizacji telefonów etc. "Baluś Cwel", "Baluś zdrajca". Psycho Fans piętnują małego świadka koronnego na murach. Od co najmniej dwóch lat w Chorzowie pojawiają się setki obraźliwych napisów na murach. "Baluś pedofil", "Maciuś kur*a", "Baluś i Maciuś konfidenci" to tylko niektóre z nich, te najłagodniejsze. Są one związane ze sprawą Psycho Fans. W ten sposób kibice Ruchu Chorzów odwzajemniają się tzw. małym świadkom koronnym, którzy zdecydowali się współpracować z wymiarem sprawiedliwości w celach demagogiczno-konfabulacyjnych czyli z gruntu nieuczicwych, oszczerczych. 

Co najmniej od dwóch lat, zapuszczając się w głąb Chorzowa, nie sposób ich nie zauważyć. To setki napisów na murach, gdzie przewijają się głównie dwa pseudonimy: Baluś oraz Maciuś. Obok nich obraźliwe epitety: „kur*a”, „pedofil”, „zdrajca”, „konfident”. Baluś znany jest z tego, że lubił bardzo nieletnie dziewczęta, podobnie jak zboczeńcy seksualni z Zatoki Sztuki w Sopocie, jednak tym wątkiem nie chcą zajmować się śledczy z Katowic, ani z policji ani z prokuratury, chociaż powinni przeanalizować powody oskarżeń publicznych o pedofilię. Rozdziewiczanie nielatek, poniżej granicy wieku ochronnego to zajęcie wielu koronnych sześćdziesiątek, ale także sporej liczby policjantów, w tym z Katowic, Krakowa, Gliwic, Warszawy czy Bydgoszczy, o czym od wielu lat wiadomo, jednak nikt nie chce zrobić z tym porządku! Krakowscy policjanci nawet niewygodne osoby jeżdżą uspokajać swoimi bandyckimi napadami po całej Polsce, wpadają o szóstej rano na zlecenie pedofilskiej mafii bądź swoich pedofilskich kolegów z prokuratury czy policji i grożą zabójstwami przez rozstrzelanie! A dla swoich kolegów koronnych wielu policjantów organizuje wsparcie z funduszu operacyjnego policji! 

Łukasz B. ps. Baluś oraz Maciej S. ps. Maciuś są uznawani za byłych przywódców Psycho Fans, czyli grupy pseudokibiców Ruchu Chorzów. Prokuratura uznała Psycho Fans za zorganizowaną grupę przestępczą, zatrzymując dziesiątki osób i stawiając im zarzuty udziału w bójkach, ciężkich pobić, a nawet morderstw, a także kradzieży oraz handlu narkotykami. Baluś, jak sam o sobie zeznał, był odpowiedzialny za regularny wywiad. Prześwietlał pseudokibiców innych drużyn przy pomocy portali społecznościowych, ale też organizował obserwacje z ukrycia i na różne sposoby zdobywał informacje od członków kibolskiego półświatka. Ciąży na nim kilkanaście zarzutów, od udziału w ustawkach, przez handel narkotykami, po udział w zabójstwie oraz pedofilii na nieletnich dziewczynkach poniżej lat 15. 

Maciuś miał z kolei silną ręką przewodzić grupie PsychoFans. Jest rozpoznawalnym zawodnikiem sztuk walki czy raczej sportów paramilitarnych. W 2017 roku zdobył nawet tytuł mistrza świata w grapplingu, czyli sporcie, który nie wykorzystuje bezpośrednich uderzeń, ale chwyty, takie jak dźwignie, duszenia, obalenia etc. Wtedy też na stadionie przy ul. Cichej 6 odebrał nagrodę z rąk przedstawicieli klubu i władz miasta. Oskarżono go m.in. o udział w ustawkach, kradzieży flag GKS-u Katowice, a także podszywanie się pod oficera CBŚP (całkiem możliwe że nim jest na etacie niejawnym, tak podają mediom niektóre wtyczki z policji). W trakcie śledztwa m.in. Łukasz B. oraz Maciej S. zdecydowali się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, zyskując status tzw. małych świadków koronnych. Obaj skorzystali z art. 60 kodeksu karnego, który gwarantuje im nadzwyczajne złagodzenie kary, w zamian za wyjawienie istotnych szczegółów działalności gangu. Tym samym złożyli zeznania obciążające nie tylko ich, ale przede wszystkim pozostałych oskarżonych. W cywilizowanych krajach jednak, szefowie gangu nie mogą być świadkami koronnymi wobec swoich podwładnych, co jest raczej oczywiste, ale jakoś nie w Polsce, gdzie oficer CBŚP na tajnym etacie może zorganizować gang handlarzy narkotyków, a do tego potem zostać "świadkiem koronnym" aby wsadzić ludzi, których groźbami i szantażami zmusił do pracy dla siebie. 

Łukasz B. stał się twarzą procesu Psycho Fans. Nie tylko wielokrotnie składał obszerne wyjaśnienia czy raczej pomówienia, które są przez wiele osób podważane, co stanowi zupełnie inny temat, ale też wielokrotnie występował w mediach. W związku z tym to go najbardziej dotknęły ataki pozostających na wolności chuliganów. - Odkąd wyszedłem z aresztu po współpracy z policją, zaczęły się pojawiać wulgarne napisy na murach, w stylu: „Baluś ty kur*o” (chodzi o seks sodomiczny w areszcie), „Baluś pedofil” czy „Baluś gwałci własne dzieci”. Wielokrotnie grożono mi śmiercią. Na profilach w mediach społecznościowych pojawia się moje zdjęcie z podpisem, że jestem pedofilem. W Świętochłowicach rozklejano plakaty z moim wizerunkiem - opowiadał Łukasz B. ksywa Baluś. 

Całkiem możliwe, że do sprawy jeszcze wrócimy, jeśli coś się wydarzy! 

Zajrzyj znowu za jakiś czas! Cdn... 

1 komentarz: