wtorek, 14 stycznia 2014

Polska - centrum magii i okultyzmu

Polska to pradawne wielkie centrum magii i okultyzmu


Polska była i jest centrum magii i okultyzmu

W pierwszych latach XXI wieku kościół katolicki oraz sekty zielonoświątkowe coraz częściej mówią o rzekomym zagrożeniu, jakie dla duchowego życia katolika czy chrześcijanina ma nieść okultyzm, magia, filozofia wschodu, rodzimowierstwo i wszystko, co z tym związane. W katolickim liście sekciarskiego Episkopatu watykańskiego pt. „O zagrożeniach naszej wiary” biskupi “tej ich wiary” przestrzegają przed wróżkami, jasnowidzami, szamanami, magami i innymi formami praktyk tajemnych, mistycznych, magicznych, ezoterycznych. Jest jednak coś, o czym hierarchowie watykańskiej ludobójczej inkwizycji pamiętać nie chcą i nawet historycy wspominają o tym rzadko. Chodzi o to, iż przez jakiś czas, począwszy od XVI wieku, nasz kraj uznawany był za lokalne silne centrum nauk tajemnych, do którego tłumnie zjeżdżali najwięksi europejscy magowie, okultyści, alchemicy i nekromanci, nie musząc obawiać się prześladowań ani bandyckich ataków podłości katolickiej inkwizycji. Nie trwało to długo, ale w innych krajach katolicka inkwizycja szalała morderczo i ludobójczo i było znacznie gorzej egzystować ludziom niż w ówczesnej Polsce.

Pentagram - Obraz człowieka duchowo rozwiniętego

Często zastanawiamy się dlaczego nie mówi się głośno, że generalnie kościół chrześcijański odebrał Polakom tożsamość i narodową, słowiańską wiarę, prawdziwą wiarę?! Zapytajcie każdego mediewisty o wiedzę na temat wierzeń Słowian czy rodzimych polskich plemion. Wedle ich mniemania nie istnieje nic, chociaż cały naród jest słowiański. Ważniejsze źródła słowiańskości ziem polskich przetrwały w zapiskach niemieckich, czeskich, węgierskich, greckich i ruskich, a mitologia słowiańska, o której formalnie uczy się czasem w szkole, to wymysł średniowiecza, a nie prawda o tym, co było. Kościół katolicki w szczególności niszczył dosłownie wszystko co słowiańskie, ale lud się nie dał i zmusił do inkorporacji do kalendarza liturgicznego pewnych tradycyjnych świąt słowiańskich, jak Zielone Świątki czy Śmigus Dyngus. Tyle że to za mało, a my zostaliśmy narodem bez historii, który nie wie, że kościoły Piotra i Pawła to dawne słowiańskie sanktuaria świętych braci Lelum i Polelum bestialsko zrabowane nam Słowianom. Ukradzione, zrabowane przez morderczo zakute tępe łby papieskie z Rzymu, którym ktoś chciał się politycznie podlizać. Czy to nie paradoks, że w szkołach zapomina się uczyć słowiańskich dziejów i wiary oraz magii naszych przodków?

Księża katoliccy w swej obłudnej żydowskiej herezji rodem z Izraela grzmią z ambon, że okultyzm i magia to rzekomo szatańskie sidła, a zapominają, że cały Stary i Nowy testament opiera się na czarach, urokach i klątwach żydowskich. Wygląda tak, jakby żydowska magia była dobra nawet jak zabija całe narody, a wszelka inna magia zła, nawet jak ratuje życie i zdrowie przywraca. Tak jest wedle zakutych rzymskich łbów zwanych teologami, kardynałami  i papieżami. Mało kto wie o pewnym aspekcie polskiej historii, który nie jest kościołowi watykańskiemu i innym sektom odżydowskim na rękę. Chodzi o staropolski pociąg do wiedzy tajemnej, okultyzmu, ezoteryki i magii którą masowo parali się profesorowie Akademii Krakowskiej (Uniwersytetu Jagielońskiego), możni, a nawet królowie Polski. W całej renesansowej Europie słyszano o polskich astrologach czy słynnym alchemiku Sędziwoju. Niektórzy uznawali nawet Kraków za słowiańskie “centrum magii”, gdzie wywoływano „cienie zmarłych”. Okultyzmu i magii miał się w Krakowie nauczyć sam Doktor Faust. 

środa, 8 stycznia 2014

Zasady treningu karate

Karate tradycyjne, jako sztuka samoobrony, rozwijało się w Japonii przez wiele lat. Jego podstawa techniczna jest oparta na okinawskiej zasadzie to de, która z kolei opiera się na chonfa - chińskiej sztuce walki będącej formą samoobrony bez użycia broni. Podstawą filozoficzną karate tradycyjnego jest japońskie budo (Droga Wojownika), które jest wspólne dla wielu japońskich sztuk walki. Ostatecznie, karate tradycyjne powstało w wyniku połączenia okinawskich form walki i japońskiej filozofii budo. Głównym pojęciem w strukturze technicznej karate tradycyjnego jest todome waza, czyli cios kończący, gdzie pojedyncza technika całkowicie unieszkodliwia przeciwnika. Ta wysoka sprawność techniczna czyni z karate tradycyjnego wielką sztukę. 

Nazwa karate 


Słowo Karate składa się z dwóch części: kara - „pusta" i te - „dłoń". Przyjęło się więc mówić iż jest to „sztuka walki pustą dłonią". Choć właściwie obecna nazwa Karate, nawiązuje do aspektu filozoficznego i oznacza czyste intencje Karateki, otwartość umysłu i chęć zgłębiania Sztuki Karate. Obecna pisownia Karate pojawiła się dopiero w 1936 roku i została zmieniona przez O'Sensei Gichina Funakoshi oraz grono innych Mistrzów z Okinawy. Skąd się wziął taki pomysł? Otóż po włączeniu do cesarstwa Japonii słynącej z tradycji rycerskich wyspy Okinawy, aby zmniejszyć ryzyko buntów, wprowadzono w nowej prefekturze zakaz posiadania broni. Odpowiedzią mieszkańców było twórcze połączenie własnych tradycji walki wręcz z analogicznymi systemami chińskimi. Tak powstała sztuka walki zwana w różnym czasie TO-DE, Okinawa Te, a następnie od nazw głównych ośrodków gdzie sztuka ta się rozwijała, Naha-Te, Shuri-Te, Tomari-Te. Z końcem XIX w i początkiem XX w wyodrębniły  się szkoły Shorei Ryu i Shorin Ryu a na określenie tej Sztuki Walki zaczęto używać nazwy Karate pisanej jako pochodzący z Chin. Z początkiem lat 30-tych XX w Mistrz Gichin Funakoshi zmienił sposób pisania na Karate jako Sztuka Walki "pustą dłonią", którą znamy i praktykujemy do dziś. 

piątek, 3 stycznia 2014

Mózgi osób uduchowionych i profanów

Grubość kory mózgu ludzi uduchowionych i religijnych... 


Religijne obszary mózgu
Mówi się, że religia jest kwestią wiary w sercu. Okazuje się jednak, że główną rolę odgrywa mózg. Naukowcy sprawdzili, czym różnią się mózgi osób wierzących i niewierzących. Naukowcy zajęli się mózgiem człowieka religijnego i niereligijnego (niewierzącego) biorąc przedstawicieli kilku większych religii, w tym chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu. I doszli do wniosku, że występują diametralne różnice w budowie mózgu osób wierzących i niewierzących. Zatem, kto ma lepszy (prawidłowy) mózg? 

Swoje spostrzeżenia naukowcy opublikowali na łamach naukowego pisma "Journal of the American Medical Association (JAMA) Psychiatry". „Tajemnica kryje się w korze mózgowej. Jej grubość i struktura ma związek z duchowością osoby, do której należy. Im grubsza kora, tym bardziej podatny na wpływ religii mózg – piszą naukowcy.


„Nasze przekonania i nastroje są odzwierciedlone w mózgu, co możemy już zobaczyć dzięki nowoczesnym technikom obrazowania” - wyjaśnia dr Myrna Weissman z Uniwersytetu Columbia, współautorka pracy. Co ciekawe, już wcześniej udowodniono, iż osoby wierzące mają niższe ryzyko do popadania w depresję. Teraz dodatkowo powiązano grubość kory z mniejszymi skłonnościami do występowania nastrojów depresyjnych.